czwartek, 4 czerwca 2015

Epilog: Ona była aniołem zesłanym nam tutaj na ziemie z nieba.

Uwaga! Paczka chusteczek potrzebna! Inaczej nie zabieraj się za czytanie! :) A teraz miłego czytania ostatniego tutaj wpisu! ;) Pierwszy komentarz proszę zostawić dla Nicollate! :) 

By lepiej wczuć się w klimat :)
[Ania]

Z uśmiechem na ustach przyglądasz się gościom w twoim mieszkaniu, którzy wciąż nie mogą się nadziwić twoją kruszynką. Amelia o dziwo nie protestuje, kiedy na ręce bierze ją Ola i zaczyna delikatnie kołysać, uśmiechając się w jej kierunku szeroko. Pośpiesznie wyciągasz z szuflady w kredensie cyfrowy aparat i pstrykasz tej dwójce zdjęcie. Pani Kłos spogląda na ciebie groźnie, a ty ukazujesz jej rządek swoich lśniących, białych zębów. Po chwili na dole pojawia się Anderson, który dopiero co obudził się po treningowej drzemce. Śmiejesz się cicho na widok jego rozczochranych włosów, których kosmyki stoją w różnoraką stronę  i pochodzisz do niego, przytulając się do jego pleców. Brunet natomiast nic sobie z tego nie robi i nalewa sobie wody do szklanki, by po chwili zatopić w niej swoje usta i pochłonąć ją na jednym wdechu. Spoglądasz na niego z złożonymi na piersiach dłońmi, a on przeczesuje swoje ciemne włosy i kręci z uśmiechem głową. Obejmuję cie ramieniem i prowadzi w stronę sofy w salonie. Blondynka tymczasem siedzi z waszym skarbem na fotelu i wpatruje się w niego jak obrazek. Uśmiechasz nieznacznie pod nosem na ten widok i układasz swoją głowę na ramieniu siatkarza, przymykając powieki. Od czasu powrotu do domu naprawdę mało spałaś, gdyż nie chciałaś budzić Matta i sama wstawałaś w nocy do małej. On przecież miał treningi, mecze, różnego typu wyjazdy. Nie chciałaś by on także chodził zmęczony, niewyspany i rozkojarzony. Kilka razy proponował ci, że może zrezygnować z gry na pewien czas, ale ty wtedy jedynie kategorycznie zaprzeczałaś. Przecież doskonale sobie radziłaś wraz z pomocą Oli, która na stałe zamieszkała u waszej dwójki i starała cię odciążyć jak tylko było to możliwe. Od czasu do czasu wpadała też tutaj twoja mama, która całkowicie rzuciła alkohol i zmieniła się na lepsze. W USA byliście jakiś miesiąc temu, więc niedługo ponownie pojawicie się w ojczyźnie twojego męża, by odwiedzić jego matkę oraz siostry. Tym bardziej, że jeszcze dwa tygodnie, może nieco dłużej i Plusliga zakończy swoje rozgrywki, a zaczną się różnego typu zgrupowania przygotowujące do sezonu reprezentacyjnego i Matthew będzie musiał wrócić na kilka miesięcy do Ameryki, a ty bez problemu polecisz tam wraz z nim. 
Oparta o framugę drzwi wejściowych obserwujesz jak twój mąż zmienia obuwie z wygodnych adidasów na kapcie, a za w jego ślady idzie także Kłos. Chwilę później Karol zatapia się już w wargach Oli, za którą się tak cholernie stęsknił, z czego zdajesz sobie sprawę. Uśmiechasz się ciepło w stronę małżeństwa i pytasz :

-Chcecie coś do picia?

-Ja poproszę wodę, bo padam po morderczym treningu u was na hali. -odpowiada blondyn, krzywiąc się lekko.

-Wszystko w porządku, Karol? - pyta z troską Ola. 

-Tak, tylko łydka mnie nieco pobolewa. Kocham cię.-zamyka ją w swoich ramionach i składa czuły pocałunek na czubku jej głowy. 

-Ja ciebie też.-szepcze blondynka, a ty przyglądasz się tej scenie z szerokim uśmiechem. 

Po kilku minutach opadasz obok nich na kanapę i podajesz szklankę z przeźroczystą cieczą środkowemu. Obserwujesz ze śmiechem jak pochłania ją w ciągu kilku sekund i odstawia na stolik, układając się wygodnie.  Pocierasz swoimi dłońmi o uda i zastanawiasz się czy poruszyć ten temat, ale gdy tylko na nich patrzysz jak wpatrują się w swoje oczy i uśmiechają słodko jesteś pewna, że musisz to zrobić tu i teraz. Sięgasz po swój kubek z zimną Pepsi i upijasz łyk, a następnie odstawiasz go na swoje miejsce. 

-Wiecie tak myślałam i.... może Ola wróciłaby z tobą do Bełchatowa?-spoglądasz na nich niepewnie.- Dziękuje ci  za pomoc, ale Karol ewidentnie za tobą tęskni, a ty za nim. -stwierdzasz.-Nie męczcie się przez mnie. My z Mattem damy sobie radę, naprawdę.-zapewniasz ją. 

-Ale...-mówi, ale ty jej przerywasz.

-Jedź z Karolem do domu.-mówisz stanowczo.-Proszę! 

-Dobrze, ale jak tylko będziesz czegoś potrzebować masz dzwonić.-wreszcie ci ulega. 

-Czyli zapowiada się upojna noc.-zaciera ręce blondyn, a ty śmiejesz się pod nosem. 

-Z wiatropylnymi nie sypiam, wybacz. Bywa. -stwierdza obojętnie Olka, a ty parskasz śmiechem. 

Na widok miny siatkarza wybuchasz głośnym śmiechem po raz drugi. Oni są niesamowici. Naprawdę zgrane i dobrane małżeństwo. Uśmiechasz się pod nosem, kiedy Kłos zrywa się z kanapy i unosi Olę na rękach, ruszając w stronę schodów. Małżonka siatkarza kopie go, obdarowuje jego klatkę piersiową milionem uderzeń z pieści, ale to nie pomaga. Matt, słysząc krzyk dziewczyny natychmiast opuszcza pokój waszej słodkości i opiera się o ścianę, przyglądając się ze śmiechem scenie, która ma miejsce na górnym korytarzu. Chwilę później pojawia się w salonie. Ty natomiast układasz się wygodnie na sofie i przymykasz powieki. Nagle czujesz jednak na swojej szyi znajome ciepło warg. Mruczysz pod nosem, a kąciki twoich ust wędrują mimowolnie ku górze. Anderson odwraca cię w twoją stronę i przygniata twoje nadgarstki do sofy, przytrzymując je rękami. Spoglądasz na niego ze zdziwieniem, a on zatapia się w twoich malinowych ustach. Odwzajemniasz namiętne pocałunki swojego męża, marząc jedynie by ta chwila trwała jak najdłużej. Ostatnio rzadko pozwalacie sobie na taką bliskość, gdyż zwyczajnie się mijacie i nie macie na to czasu. Po chwili podwija delikatnie skrawek twojej koszulki i zaznacza mokre ślady na twoim brzuchu, który jest już całkowicie płaski. Poddajesz się tej pieszczocie, przymykając swoje powieki. Kiedy Matt zaczyna dobierać się do zamka od twoich spodenek do twoich uszu dobiega płacz Amelki. Natychmiast zrywasz się z mebla i biegiem ruszasz w stronę schodów. Słyszysz tylko jęk niezadowolenia bruneta, chichocząc pod nosem. Ostrożnie bierzesz na swoje ręce drobną sylwetkę swojej córeczki i przyglądasz się jej z uwagą. Wygląda na to, że Melka zabrudziła pieluchę. Pośpiesznie zmieniasz ją na nową i kołyszesz ją do snu. Śpiewasz jej jedną ze znanych kołysanek (klik). Mała spogląda na ciebie swoimi wielkimi niebieskimi oczkami, powoli przymykając swoje powieki.  Po dłuższej chwili schodzisz na dół i uśmiechasz się pod nosem na widok przygotowującego dla ciebie kolację męża. Muskasz jego policzek swoimi wargami i przytulasz się do jego pleców, nucąc pod nosem znaną włoską miłosną piosenkę (klik). Brunet natychmiast odwraca się w kierunku ciebie i pilotem włącza waszą ulubioną piosenkę. Ukazujesz mu rządek swoich śnieżnobiałych perełek i zgadzasz się na jeden taniec. Anderson wyprowadza cię z kuchni i tuż w salonie, ujmuje w pasie, zbliżając swoje usta do twoich. Skrada z nich przelotny pocałunek, a następnie okręca wokół własnej osi, robiąc przy tym kilka innych wygibasów. Jesteś pewna, że jedną z rzeczy, które w nim uwielbiasz to umiejętność górowania na parkiecie. Co jak co, ale tańczy to on genialnie i rzadko kiedy zdarza się, aby nadepnął ci na stopę. Przymykasz powieki  i oddajesz się w jego ręce, którymi doskonale prowadzi cię w tańcu. Zajęci sobą nawet nie zauważacie, że wasze poczynania podziwia widownia, którą jest państwo Kłos. Stoją uśmiechnięci i przytuleni do siebie na schodach, wpatrując się w was z zachwytem. Karol to przecież istne przeciwieństwo twojego męża. Blondyn ma spore problemy w prowadzeniu partnerki na parkiecie, na co nie raz narzekała Ola.  Kiedy kończycie Matt na dobre wpija się w twoje wargi, a ty rozpływasz się, kiedy czujesz ten znajomy doskonale smak truskawek. Tyle razy mówiłaś, żeby rzucił te cholerne landrynki, ale on wciąż je pochłania kilogramami. Pocałunek dopiero przerywa, kiedy siatkarz wraz ze swoją żoną zaczynają wam bić brawa. Matt nieco zmieszany znika ponownie w kuchni, a ty ze śmiechem na widok jego miny opadasz na jedno z krzeseł w kuchni. Chwilę później cała wasza czwórka rozkoszuje się przepyszną specjalnością Matthew Johna Andersona, jaką jest spaghetti.  Może i potrafisz świetnie gotować, ale jego popisowego dania nigdy nie uda ci się przebić. Jest w tym zdecydowanie najlepszy i robi to najlepiej na świecie. Dziękujesz brunetowi za przepyszną kolację soczystym całusem i zabierasz się za zmywanie, od czego od razu wygania cię Amerykanin. Niechętnie na jego prośbę udajesz się do waszej sypialni, a młode małżeństwo opuszcza wasze skromne progi, by udać się na wieczorny spacer po Rzeszowie.  Ty natomiast opadasz na wasze wielkie łoże i przykładasz głowę do poduszki, mrucząc zadowolona pod nosem. Chwilę później dołącza do ciebie Matthew, który  układa dłoń na twoim brzuchu, przyciągając cię do siebie. Odwracasz się w jego stronę i zadzierasz nieco głowę do góry, by spojrzeć w jego oczy. Kompletnie toniesz w tych błękitnych tęczówkach, które po mimo tylu lat wpatrywania się w nie wciąż cię oczarowują i zachwycają. Wtulasz się w swojego męża, układając głowę na jego prawej piersi i przymykając powieki. Nie masz już na nic siły. Teraz marzysz jedynie o długim śnie. Dlatego też Anderson widząc twoje zmęczenie pozbywa się twoich spodenek i koszulki oraz stanika. Nakłada na ciebie swoją reprezentacyjną, długą koszulkę i składa subtelny, ale czuły pocałunek na twoim czole, życząc ci słodkich snów. Kiedy całkowicie odpływasz już do krainy Morfeusza wyłącza elektroniczną nianię i przykrywa was kołdrą. Tym razem będziesz spać naprawdę długo bez żadnych pobudek. 

                                    ***
Zbiegasz schodami na dół i uśmiechasz się pod nosem na widok zastawionego śniadaniem stołu. Chwilę później za twoimi plecami pojawia się brunet, który ledwo co wyszedł z łazienki, opleciony jedynie białym ręcznikiem w pasie. Zarzucasz mu ręce na szyję i wpijasz się żarliwie w jego wargi. Anderson odwzajemnia twoje pocałunki z niniejszym zaangażowaniem, o czym świadczy jego trudność w złapaniu oddechu.  Po dłuższej chwili odrywasz się od jego kuszących ust i podchodzisz do kuchennego stołu. Opadasz na jedno z krzeseł i zabierasz się za posiłek. Momentalnie jednak twój dobry nastrój ulatania się, kiedy przypominasz sobie o tym, że w końcu musisz z nim porozmawiać na ten cholernie trudny temat. Wiesz, że na pewno się zdenerwuję, ale w końcu musisz mu to powiedzieć. Chcesz się realizować zawodowo równie dobrze jak on. Masz prawo zmienić klub, ale cholernie boisz się mu o tym powiedzieć. 

-Matt. Muszę ci coś powiedzieć...-rozpoczynasz niepewnie, unosząc wzrok na jego twarz. 

-Słucham.-odpowiada ci ze stoickim spokojem i opiera głowę na złączonych dłoniach, wpatrując się w ciebie niczym żywe dzieło sztuki. 

-Bo ja... Proszę nie denerwuj się... Ja chce zmienić klub na Police... Kilka tygodni temu dostałam od nich ofertę i jest ona nie dość, że bardzo atrakcyjna to także są tam świetne dziewczyny i w ogóle.-wyduszasz z siebie, bawiąc się obrączką widniejącą na twoim palcu. 

-Anka! Czy ty zwariowałaś?! Jak ty to sobie wyobrażasz?! Chcesz się przenieść na drugi koniec Polski?! Do cholery! A co ze mną?! Co z Amelią?! Pomyślałaś o nas!?- zrywa się z krzesła i chodzi po kuchni, krzycząc. 

-Uspokój się! Nie mów do mnie takim tonem! Myślisz, że to dla mnie też jest łatwe? Po prostu Rzeszów ma naprawdę niski poziom umiejętności jeśli chodzi o mój klub, a dostałam okazję i chce z niej skorzystać. W pełni cię rozumiem, że tobie jest tutaj dobrze, bo Asseco w porównaniu do Developresu dzieli miliony planet. Dlatego chciałam wziąć ze sobą Melkę i z nią tam zamieszkać, a ciebie odwiedzałabym w każdej wolnej chwili i także w drugą stronę. -wyjaśniasz mu. 

-Wykluczone! Nie zgadzam się! Nie ma mowy! Żadnych Polic nie będzie. Będzie za to Rzeszów, nasz dom i Melka, która będzie miałam dwoje rodziców na co dzień!  

-Ale Matt! 

-Żadnego ale! - mówi stanowczo, a ty wściekła wstajesz od stołu, chwytasz swoją torbę i wybiegasz z mieszkania. 

Pośpiesznie wsiadasz do swojej niezawodnej Toyoty i jak najszybciej się da z piskiem opon opuszczasz wasz garaż. Czujesz się okropnie. Wyszło na to, że chcesz by Amelia nie widywała się z Mattem, a to przecież całkowicie mija się z prawdą. Kochasz ich oboje i są dla ciebie najważniejsi, ważniejsi od siatkówki, ale do cholery masz chyba prawo pracować w klubie swoich marzeń! Zawsze chciałaś tam grać! Tam przecież poziom gry to siatkówka nie z tego świata, a nie jakiś Rzeszów, który ledwo co wygrywa każdy mecz. Jesteś złotą medalistką World Grand Prix i Chemik to docenił, zapraszając cię do swoich szeregów. Z jednej strony chcesz tam grać, zamieszkać, ale nie chcesz zostawiać Andersona tutaj. Cholera! Wściekła uderzasz pięściami o kierownice, powodując że wydobywa się z niego dźwięk klaksonu. Dlaczego to musi być tak trudne?! Wprost się w tobie gotuję. Ciekawie jak dzisiaj w takim stanie skupisz się na treningu. Twój trener jeszcze niczego nie wiem. Nie ma pojęcia, że Mistrz Polski zabiega się o ciebie w swoich czterech ściana hali. Z rozmyśleń wyrywa cię dopiero głośny ryk klaksonu ciężarówki. Nim się orietujesz, że zmierza ona wprost na ciebie czujesz już cholerny ból, który rozdziera twoje drobne ciało. Chcesz wstać, zobaczyć co się właściwie stało, ale nie możesz. Czujesz jak twoje powieki stają cię coraz cięższe. Walczysz o to by je utrzymać na odpowiednim poziomie, ale po chwili się poddajesz. Teraz jest już tylko ciemność i nic więcej. 

[Matthew]

By lepiej się wczuć w klimat :) 

Biegasz właśnie wokół boiska, rozgrzewając się na trening, kiedy do twoich uszu dobiera znana ci doskonale piosenka. Pośpiesznie kończysz zaczęte przez siebie okrążenie i podbiegasz do swojego telefonu. Kiedy na ekranie urządzenia pojawia się zdjęcie środkowego PGE Skry Bełchatów marszczysz jedynie brwi i naciskasz zieloną słuchawkę, widniejącą na wyświetlaczu. Z uśmiechem na ustach witasz się z twoim przyjacielem i pytasz o co chodzi. 

-Matt! Anka jest w szpitalu! Miała wypadek samochodowy niedaleko galerii! Jestem w szpitalu, do którego ją przywieziono. Przyjeżdżaj natychmiast na Lwowską! - krzyczy do słuchawki. 

Nieświadomie z twojej ręki wyślizguję się telefon, który upada na parkiet, rozpadając się na kilka części. Natychmiast zwracasz tym na siebie uwagę chłopaków, jednak to bagatelizujesz. Pośpiesznie podnosisz z podłogi telefon, składasz go i wybiegasz z sali. W szatni pośpiesznie zmieniasz spodenki  na dresy, a na górę zakładasz skórzaną kurtkę. Kiedy chcesz już opuścić pomieszczenie wpada do niego twój trener, spoglądając na ciebie pytająco. W skrócie wyjaśniasz mu całą sytuację, obiecując że na wieczornym treningu się stawisz. Kowal kiwa jedynie głową i odsuwa się w drzwiach, by zrobić ci miejsce. Nim zauważasz w twoim samochodzie siedzi już Lotman, na którego spoglądasz niczym na ducha. Jak on tu do cholery wszedł?! Szybko przekręcasz kluczyki w statyce i wyjeżdżasz z pod parkingu. Po drodze opowiadasz mu o telefonie od Kłosa i najszybciej jak się da poruszasz się po ulicach Rzeszowa. Kilkanaście minut później opuszczasz Nissana wraz z Paulem przy boku. Przekraczasz próg budynku i podchodzisz do Karola, który siedzi niedaleko wejścia. Blondyn natychmiast podrywa się z miejsca, krzywiąc się lekko na twarzy. Za pewne spowodowany jest bólem podczas gwałtownego ruchu, który wypełnia jego złamaną rękę przewieszoną na temblaku. Z niedowierzaniem pytasz jak to się stało i gdzie obecnie przebywa. Siatkarz odpowiada ci jedynie, że jest teraz na OIOMIE i wykonują jej badania. Kiedy opisuję ci to jak strasznie wyglądała załamujesz się. Opadasz na wolne obok niego krzesło i ujmujesz swoją twarz w dłonie. Zdajesz sobie sprawę, że to wszystko przez ciebie. Nie potrzebnie aż tak się uniosłeś w porannej rozmowie, a właściwie kłótni. Może gdyby nie to Anka nie wyleciała by tak szybko z waszego mieszkania i nie prowadziła samochodu w takim stanie. Czujesz jak w twoich oczach gromadzą się łzy, a ty pozwalasz im swobodnie spływać po twoich policzkach. Kiedy czujesz na swoich plecach czyjąś dłoń pośpiesznie unosisz swoją głowę i odwracasz w bok, spoglądając na swojego przyjaciela mglistym wzrokiem. Paul jedynie poklepuje cię po plecach, pocieszając uniwersalnym trzema słowami " wszystko będzie dobrze". Ale ty czujesz, że coś może pójść nie tak, że obrażenia okażą się za bardzo rozległe... Podrywasz się z miejsca i z impaktem biegniesz w stronę rejestracji.


-Przepraszam, co z moją żoną. Anna Anderson, podobno miała wypadek samochodowy.-mówisz łamiącym się głosem.

-Spokojnie. Obecnie przeżywa na OIOMIE i badają ją lekarze. Nie może pan tam wejść, ale poczekać przed salą tak. -informuję cię, a ty jedynie kiwasz głową i bez słowa kierujesz się w stronę windy. 

-Poczekaj na nas! -krzyczy za tobą Lotman. 

Chwilę później w trójkę podążacie szpitalnym korytarzem, mierząc wzrokiem sale. Kiedy przez szybę dostrzegasz jej sylwetkę pogrążoną w śnie, zamierasz. Na jej ciele jest pełno różnego rodzaju siniaków, opatrunków, a ręka i noga opatrzone są w gips. Kiedy zauważa cię prowadzący ją lekarz natychmiast opuszcza salę i staję tuż obok ciebie. 

-Dzień dobry. Nazywam się Krzysztof Iwańczyk i prowadzę pańską żonę. Niestety, nie jest najlepiej. Pani Ania ma sporego krwiaka, który naprawdę szybko się powiększa. Gdy tylko sala operacyjna się zwolni zabieramy ją na blok.-oświadcza ci, a ty podciągasz nosem. 

-A jeśli pan nie zdąży? To ona umrze?- pytasz, nie dowierzając.

-Proszę być dobrej myśli. Niestety, ale muszę iść. Do zobaczenia panie Anderson.-żegna się z tobą i odchodzi. 

Opierasz się o zimną ścianę i zaczynasz zwyczajnie płakać. Powoli osuwasz się po niej i ukrywasz swoją twarz w dłoniach. To niemożliwe! Przecież ona nie może umrzeć! Ona musi żyć! Dla ciebie, dla Amelki! Dla was! Przecież kilka godzin temu byliście razem szczęśliwi. Spała obok ciebie spokojnie w jednym łóżku, wtulona w twój tors. A teraz?! Teraz przebywa w szpitalu po groźnym wypadku samochodowym. Byłeś pewny, że już nic nie przeszkodzi ci w szczęściu, że wszystkie niespodzianki los już wyczerpał na twoje życie. Tak bardzo się myliłeś. Jak cholerny jeden poranek może zmienić jedno życie. 
Nim zauważasz lekarz otwiera drzwi i  z pomocą pielęgniarek wywozi gdzieś twoją żonę. Natychmiast chwytasz ją za dłoń i spoglądasz błagalnie na lekarza. Chcesz iść z nią dalej, ale niestety drzwi na blok operacyjny zamykają się za sylwetką mężczyzny. Karol pochodzi do ciebie i przytula cię mocno. Jemu też jest ciężko. Chce mu się płakać, ale musi pokazać, że jest silny. W końcu wciąż kocha Ankę. Mimo iż wyszedł za Aleksandrę Dudzicką wciąż darzy miłością Annę Anderson. Twoją żonę, promienną kobietę, pełną pozytywnej energii do życia i czerpania radości ze swojej pasji. Jednak ona nie odwzajemnia jego uczuć i on doskonale o tym wie. 
Czekasz niecierpliwie na koniec operacji. Nerwowo przemierzasz korytarz, bojąc się cholernie, że ją stracisz. Po blisko pięciu godzinach pracy na stole operacyjnym drzwi bloku otwierają się, a za nich wyłania się lekarz. Pośpiesznie do niego podchodzisz. 

-Co z moją żoną?!- pytasz, spoglądając w oczy mężczyzny.

-Niestety, pańska żona nie żyję. -odpowiada spokojnie.-Przykro mi, ale zmarła na stole operacyjnym. Może się pan z nią pożegnać. Pielęgniarka pana zaprowadzi.-mówi, a następnie rusza przed siebie. 

Kolejny podkład. 

Nie możesz w to uwierzyć! Ona nie żyję! Twoja żona odeszła z tego świata! Wściekły na samego siebie uderzasz z całej siły pięścią o ścianę. To niemożliwe! To musi być nieprawda! Podążasz za wysoką szatynką i wchodzisz do sali, w której spoczywa jej ciało. Kiedy Paul pyta czy tam  z tobą wejść kategorycznie kręcisz głową i zagłębiasz się w pomieszczenie. Powoli podchodzisz do łóżka, na którym jest ułożone jej drobne ciało i odkrywasz delikatnie jej twarz. Przykładasz do niej swoją dłoń i czujesz tylko zimno bijące od jej skóry. Twoje oczy po raz kolejny tego dnia wypełniają się łzami. Niestety, ale to prawda. Twoja ukochana Ania nie żyję. Zwyczajnie odeszła, zostawiła ciebie i Melkę samą. Gładzisz jej twarz swoją dłonią, po raz ostatni badając jej rysy. Ostatni raz muskasz jej usta swoimi wargami, które nie reagują na twój gest. Przejeżdżasz palcem po jej ramieniu, dłoni, brzuchu, nogach. Opadasz na pobliski taboret i dajesz upust swoim emocjom. Łkasz cicho, nie mogąc w to uwierzyć, że jej już nie ma. Odeszła! Odeszła tam do góry! Bo z pewnością właśnie tam się znajdzie. Przecież była aniołem stworzonym przez Boga dla wprost dla ciebie. To on złączył wasze drogi i teraz je przerwał. To on czuwał nad waszą miłością, To właśnie on obdarował was słodką i cudowną córeczką, która miała ci zawsze przypominać o Annie Lisickiej. Dziewczynie, która skradła, porwała  twoje serce i już nigdy go nie odda. Już żadna kobieta nie zagości w twoim życiu. Ona była tą jedyną, wyjątkową, magiczną. Ona była stworzona tylko i wyłącznie dla ciebie. Była twoją połówką, która idealnie cię rozumiała, dopełniała. Byliście naszyjnikiem z serduszkiem, które było podzielone na dwie części. Jedną Bóg podarował tobie, a drugą jej. A później odnaleźliście siebie i złączyliście się w jedność, ślubując sobie przed ołtarzem w Rzeszowie miłość wierną, miłość aż do śmierci, w zdrowiu i chorobie... Teraz czujesz jakby twoje serce własnie podzieliło się na dwie połowy i roztrzaskało na drobne kawałeczki, których już nigdy nie będziesz w stanie skleić. Już nigdy nie zrobi tego żadna kobieta. Bo jedyną, która mogła to zrobić była i jest Ania, z którą masz nadzieję spotkasz się tam na górze. 
Opuszczasz pomieszczenie cały roztrzęsiony i oddajesz się w ramiona swojego najlepszego przyjaciela. Co z tego, że plamisz jego bluzę. Dla niego jest to teraz nie ważne. Był przy tobie zawsze i wszędzie. W tych trudnych jak i za równo dobrych dla ciebie chwilach i jest tutaj także dziś.  Jesteś mu za to naprawdę wdzięczny. Odwracasz głowę do tyłu i przyglądasz się blondynowi, który klepie cię po ramieniu i oświadcza, że też jest mu ciężko. Chwilę później znika już za drzwiami sali. 

                                                                          ***
Ze smutkiem w oczach wpatrujesz się w jadący przed wami samochód pogrzebowy. Minęło już dwa dni od jej odejścia, a ty zaakceptowałeś fakt, że już nigdy jej nie zobaczysz, że nigdy cię już nie przytuli, nie pocałuję, nie zaśmieje się z twoich słów, nie podroczy, nie wtula się w twoje ramiona, nie wypłacze, nie ponarzeka na życie, nie obejrzy po raz -etny filmu ze ślubu, nie przeglądnie wspólnego albumu, nie opowie o tym jaka to wasza córeczka jest cudowna, nie spojrzy na ciebie już nigdy tymi swoimi czekoladowymi oczami, nie zatopi się w twoich błękitnych tęczówkach, nie... Mógłbyś tak wymieniać w nieskończoność, ale po co?  Nie chcesz się rozkleić. Jednak gdy jej trumna zostaje przysypane piachem mimowolnie słona ciecz znaczy ślady na twoich policzkach, a ty nie potrafisz tego zatrzymać.  Przełykasz głośno ślinę i dopiero zdajesz sobie sprawę, że zostajesz sam z Amelką. Powolnym krokiem podążasz w kierunku mikrofonu, przy którym masz wygłosić mała przemówienie. 

-Na początku chce z całego serca podziękować wszystkim za tak licznie przybycie tutaj. Na pewno wszystkim jest nam trudno. Ania była wspaniałą kobietą i człowiekiem. Ona była aniołem zesłanym nam tutaj na ziemie z nieba.  Kiedy wybaczyła mi największy błąd mojego życia byłem prze szczęśliwy. Dała mi drugą szansę, której nie zmarnowałem. Każdego dnia starałem się okazać jej jak bardzo jest dla mnie ważna i jak bardzo mi na niej zależy. Ania była przede wszystkim pełną optymizmu dziewczyną, która swoim uśmiechem powodowała uśmiech na naszych twarzach. Nigdy nie myślała o życiu jako złej stronie. Zawsze i w każdej sytuacji starała się znaleźć pozytywne aspekty. Kiedy dowiedziała się, że niszczy ją białaczka była załamana. Bała się, że nie spełni swojego największego marzenia. Zawsze chciała wystąpić w reprezentacji z orzełkiem na piersi i usłyszeć te kilka milionów gardeł śpiewających Mazurka na własne uszy. Nigdy w życiu nie spodziewała się, że już w pierwszych miesiącach kadry stanie się tak wielką zawodniczką i osiągnie tak wiele. Niedługo po oświadczynach oznajmiła mi, że chce mieć dziecko. Od dawna wiedziałem jak bardzo kocha dzieci i jak je traktuję. Bałem się, że choroba może powrócić, ale zaryzykowałem. Po powrocie z miesiącu miodowego okazało się, że jest w ciąży. Jej radość na tą wiadomość była niesamowita równie mocno jak moja. A gdy urodziła Amelię była najszczęśliwszą żoną i matką na świecie. Życie przy jej boku na co dzień było pełne różnorakich przygód. Uwielbiałem, kiedy każdego wieczoru wtulała się w moją pierś i wysłuchiwała bicia mojego serca. Zawsze to ją uspokajało. Chyba wiedziała, że bije ono tylko dla niej i nikogo innego. Naprawdę  Anna była aniołem zesłanym nam na ziemie, by czuwać nad nami. By zarażać nas swoim optymizmem. Dziękuję Bogu, że czuwał nad naszą miłością, że obdarował nas tak wspaniałą darem jakim jest Amelia nasza córka, która zawsze będzie mi ją przypominać. Kocham je ponad wszystko. Dokładnie, kocham. Bo nigdy nie przestane kochać Anny. - kończysz swój monolog i podchodzisz do Oli, która wybucha głośnym płaczem.

Wszystkim wam jest ciężko, a najciężej waszej trójce. Małżeństwo Kłos byli przecież szczególnie związani z Anną. Karol wczorajszego wieczoru opowiedział ci wszystko z godnie z prawdą. Kochał ją równie mocno jak ty. Tylko ona traktowała go jedynie jako starszego brata, którego nigdy nie miała. Wypłakiwała się mu na ramieniu, byś ty nie widział jak cierpi kiedy ciebie nie było w domu. Wygadywała z każdego waszego problemu, by się go doradzić. Naprawdę robiła wszystko to co powinna robić z bratem. Po za tym jednym pocałunkiem, który nie powinien mieć miejsca. Jednak ty już dawno o tym zapomniałeś i zaprzyjaźniłeś się z Karolem. Ola z wielkim zaangażowaniem pomagała ci w opiece nad Amelią. 
Jednego możesz być pewien. Ty Matthew Anderson w pełni oddałeś się Annie Lisickiej-Anderson. Kochasz ją! I nigdy nie będziesz żałował, że ją spotkałeś. Ona odmieniła twoje życie. 

-Dziękuję Aniu! Dziękuje za wszystko! Za naszą miłość, za Amelię, za wszystko! Kocham cię! -krzyczysz w stronę pełnego gwiazd nieba. 

Wiesz doskonale, że ona to słyszy. 

                                                   KONIEC 

Dziękuję wam bardzo za to, że byłyście! Gdyby nie wy i wasze zaangażowanie w tą historię nie dobiegłabym ona końca! Dziękuję naprawdę z każdej osoba jak i wam wszystkim razem za każdy komentarz, każde miłe słowo, każdą krytykę, każdą rozmowę na gg, każde wejście tutaj, każdą minutę, godzinkę poświęconą na rozdział. Po prostu za wszystko Kochane! :* Nie wiem jak wy, ale ja płakałam nieco pisząc ten epilog, ale po raz pierwszy jestem zadowolona z całej historii i jestem dumna, że podołałam tak trudnej historii :) Good bay Aniu, Matthew, Paulu i reszto! Będę za wami tęsknić moja spółko! :( Do zobaczenia na kolejnym blogu! Do zobaczenia na Nikolayu i Anastazji! Dobranoc! :* 
PS: Nie zamordujcie mnie proszę! :) Za wszystkie błędy na tym blogu przepraszam! :) 

37 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zacznę od solidnego opieprzu: Czy ty jesteś jakaś niepełnosprytna? Powaliło cię do reszty? Jak mogłaś! Ja wiedziałam, że coś zepsujesz. Ja to czułam! I się niestety nie pomyliłam.
      Epilog wyszedł ci naprawdę piękny, szczególnie końcówka. Łezka mi się zakręciła w oku, ale jakoś dałam radę bez chusteczek. Może to ta pora i fakt, że mój mózg nie pracuje jeszcze? Nie wiem. Jak Matt musi mieć cholernie ciężo. W jedym momencia stracił osobę, którą kochał. Jak dobrze, że ma chociaż Melkę. Karol jednak ją kochał...to takie smutne i piękne. Olka naprawdę musiała wiele przeżyć.
      Teraz czas na podsumowanie całej historii:
      Przyznam się bez bicia, że nie czytałam od początku. Weszłam kiedyś i po prostu przeczytałam najnowszy rodział, później wcześniejsze. Pamiętam nawet o czym był. Pierwszy rozdział, w którym Anka wychodziła ze szpitla. Późniek było kolejne. I tak nie mogłam przestać. Przyzam ci szczerze, że nie lubię historii z poważną chorobą głównej bohaterki, ale twoją pokochałam całym sercem. Pokochałam Ankę, która wiecznie miała pod górkę. Matt'a, którego miałam czasem ochotę udusić. Amelkę, której tak wyczekiwałam. Karola, który pokazał mi jak silna jest miłość, nawet nieodwzajemniona. Olę, która obdarzyła Annę tak piękną przyjaźnią. Izę, która w końcu znalzła szczęście w ramionach naszego kochanego Bułgara. Paul'a, który rozbawiał mnie do łez, ale był wspaniałym przyjacielem, co wielokrotnie udowodnił. Pokochałam ciebie, która poświęciła temu opowiadaniu miliony godzin. Wiem, że masz ogromny talent i wiem, że szykujesz dla nas już nowe opowiadania. Dziękuję Ci, za to, że mogłam z nimi płakać, radować się, przeżywać. Po prostu być... Nie ma słów, którymi mogłabym opisać tę historię. Jeju, ale wyszedł tasiemieć. Ale nic, po raz ostani widzimy na na nowej notce. Przyznam się, że łzy gromadzą mi się pod powiekami nie czytając epilog tylko uzmysławiając sobie, że to już koniec.
      Dzięuję ci i kocham <3
      Nicolette

      Usuń
    2. Gratulacje! Udało Ci się być pierwszą pod tak ważnym rozdziałem! :D :*
      Mówiłam Kochana, że jeszcze nikomu nie udało się mnie nakłonić do zmiany decyzji i podtrzymała wymyślony od samego początku tej historii epilog ;)
      Mi to nie przeszkadza ;) Najważniejsze, że byłaś <3
      Przepiękny komentarz, aż łzy stanęły mi w oczach *.* Dziękuję za wszystko, za to, że byłaś, za to, że komentowałaś, przeżywałaś i mnie opieprzałaś na gg albo wypytywałaś co będzie dalej, a ja zostawałam nieugięta :D Dziękuję! :*
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Chyba każdy jest zgodny,że zasługujesz na to,żeby Cię po prostu udusić!!!
    Jejku tak nie lubię smutnych zakończeń, ale cóż tak już wszystko musiało się potoczyć.
    Będzie mi cholernie ciężko bez tego bloga, mała rzecz, ale człowiek przyzwyczaja się do każdej historii. Ta była szczególna, piękna, niesamowita. O ile dobrze pamiętam byłam praktycznie z nią od początku, przepraszam, że nie zawsze dałam radę skomentować rozdział. Dziękuję Ci za każde słowo tutaj, za poświęcenie w prowadzeniu bloga, po prostu za wszystko!! Może kiedyś zrobisz dalszą część tej historii? ;)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i jeszcze raz DZIĘKUJĘ ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja je uwielbiam pisać! :D Bo są inne od wszystkich i nie idealne, a zakończenia ze ślubem i happy endem są szczerze przereklamowane :P
      Masz rację. Mi też, bo to chyba ostatnia historia z Mattem w roli głównej :( Więcej nie będzie :/
      Może kiedyś, ale raczej będzie to niemożliwe, gdyż mam jeszcze kilka pomysłów i chce je zrealizować ;)
      Ja również Tobie dziękuję z całego serca! :***

      Usuń
  3. Nie obyło się bez chusteczek. Dlaczego to tak się skończyło ?! Naprawdę masz talent !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ tak zaplanowałam od samego początku i nie chciałam tego zmieniać po mimo namów kilku dziewczyn :) Chciałam wam pokazać, że jedna chwila i życie może odwrócić się o 180 stopni. Dziękuję bardzo i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Pogodziłam już się z tym, że kończysz tę najcudowniejszą na świecie historie, ale że aż tak, chętnie bym Ci powiedziała oko w oko kilka słów! I oświadczam, że był to jeden z twoich najlepszych blogów. I pokochałam historie Anki i Matta ❤ Lece na Anastazje ;')

      Usuń
    2. Dziękuję za obecność i całuję! :*

      Usuń
  5. Musialas tak zakonczyc ta historie? Musialas? Jak przeczytalam tytul juz wiedzialam, ze cos bedzie nie tag.. Ryczalam strasznie czytajac ten epilog.. Jest mi troszke smutno ale przeciez tylko opowiadanie, ktore w calosci bylo wspaniale napisane, a epilog to juz na prawde najlepiej! Widac, ze potrafisz swietnie pisac :* Masz prawdziwy talent I nie marnujesz Go :*
    Nadal nie mg uwierzyc, ze juz wszystko dobiega konca.. Jakos przyzwyczailam sie, ze znajduje jakis czas na przeczytanie rozdzialu o Anii i Macie* . .. bedzie mi ich brakowalo, a przedewszystkim Paula :d Niestety, ale wszystko dobiega konca,.. :((
    Kasia, moze bys napisala jeszcze jakis dodatkowy rozdzial jak tam Matt sobie radzi po smirerci Anii z Melka? Na prawde by bylo fajnie.: )
    Pozdrawiam :* i czekam na rodzialy do Anastazi;; ° Natalia



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przewiduję czegoś takiego, niestety, ale grafik blogów zbyt napięty :P
      Dziękuję za obecność i wszystko! ;*
      Pozdrawiam i do zobaczenia na Niko <3

      Usuń
  6. Jak mogłaś???? No jak mogłaś??????????
    Epilog jest naprawdę piękny, szczególnie końcówka i oczywiście jak to z twoim opowiadaniem bywało nie obyło się bez łez i chusteczek.Matt w jednym momencie stracił osobę, którą kochał, choć ma jeszcze Amelkę. Karol i Olka naprawdę musieli wiele przeżyć.

    No to teraz czas na podsumowanie całej historii:
    Dziwnie się czuje, bo to moje pierwsze opowiadanie pisane przez Ciebie, które czytałam od początku.Do tej pory nie lubiłam historii z poważną chorobą głównej bohaterki, ale twoją pokochałam całym sercem.

    Dziękuję Ci za:
    -Ankę, która ciągle miała po górkę.
    -Matta, którego miałam czasem ochotę udusić.
    -Amelkę, której tak niecierpliwie oczekiwałam.
    -Karola i Olę, którzy obdarzyli Ankę tak bezgraniczną i wielką przyjaźnią.
    - Izę,która znalazła szczęście w ramionach pewnego Bułgara.
    - Paula, który rozbawiał mnie do łez i był genialnym przyjacielem, co wielokrotnie pokazywał
    - te wszystkie poświęcone temu opowiadaniu godziny
    - to,że zawsze poprawiałaś mi humor swoim opowiadaniem, rozbawiałaś do łez, wzruszałaś
    Wiem, że masz ogromny talent i wiem, że szykujesz dla nas już nowe opowiadania, które zapowiada się genialnie;)
    Po prostu Dziękuję Ci i Do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mogłam, mogłam ;)
      Tak sądziłam, że będziesz płakać tak jak z resztą każda z was i w tym także ja przy pisaniu :/ Życie naprawdę potrafi pokrzyżować wszystko jedną chwilą i zniszczyć szczęście człowieka :( Taka jest niestety prawda :P
      Dziękuję za tak miłe słowa i do zobaczenia! :*

      Usuń
  7. coś ty najlepszego zrobiła ?! jak mogłaś ją uśmiercić ?! no nie !!! nie wybacze :( szkoda że kończysz, cudowna historia :( pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epilog Kochana, epilog :) Normalnie. W życiu nie wszystko idzie po naszej myśli i tak też tutaj zrobiłam. Wiem, że rozpieprzyłam życie Andersona i Melki, ale taki jest już los. Niesprawiedliwy :/
      Dziękuję i do zobaczenia mam nadzieję na Niko! :*

      Usuń
  8. Jak mogłaś nam to zrobić?! :(( świetne opowiadanie i aż się chce płakać, że się już skończyło... Cudna historia, zawsze bd ją pamiętać, bo piszesz to tak, że łatwo jest sobie to wszystko wyobrazić. :* pozdrawiam i życzę weny do innych blogów ;)
    Ale i tak cię udusimy :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i mam nadzieję, że na nich także będziesz :*
      Ej no nie! :(

      Usuń
  9. No wiesz płaczę, jak bóbr, a to mi się nigdy nie zdarza :( Jak mogłaś ? !!! Liczyłam na happyend, mimo, że lubię nieprzewidziane zakończenia to wyjątkowo mogło skończyć się inaczej, chociaż i tak jest cholernie wyjątkowe i cudowne. Miłość przetrwa wszystko, najsmutnijesze jest to, że rozstali się w kłótni, mimo, że zazwyczaj dogadywali się idealnie. Dużo w tym winy Matta, chociaż wina leży po obu stronach. Chyba mimo wszystko najbardziej szkoda mi Amelii, która nie będzie pamiętać nawet matki. Opis pogrzebu przytłaczający, ale jaki poruszający . Najważniejsze jest, żeby Matt zajął się małą. Kasiu dziękuję Ci za jedno z najlepszych opowiadań, jakie miałam okazję czytać. W każdym calu idealne. Wzruszające, intrygujące, budzące ciekawość oraz pełne humoru ♥ Dziękuję za tak wyrazistych bohaterów i ich pozwalające teksty ! Czekam na kolejne opowiadanie z niebywałą ciekawością ;) Pozdrawiam i weny życzę ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow... Nie mogę uwierzyć, że mam wpływ u was na taką zmianę jaką jest płacz z powodu końca tej historii o.O Widać naprawdę mocno związałyście się z tą historią, podobnie jak ja :) Na pewno Ania wybaczyła Matthew tam na górze :3 Matthew na pewno zadba o to, by jej o niej opowiedzieć i by miała ją za wzór :)
      Dziękuję za obecność i udzielanie się w komentarzach! :*

      Usuń
  10. Ryczę!!! Moje przypuszczenia poniekąd się sprawdziły...sądziłam, ze choroba powróciła i dlatego Anka zmarła, ale jednak nie... Lisicka pokonała tak potężną chorobę a zginęła przez (pozwolę dać upust emocjom) swoja głupotę i nieostrożność. Nie musiała wybiegać wtedy z domu! Powinna zrozumieć Matta, ale co tam będę poruszać ten temat jak to i tak już nic nie wniesie. Mam nadzieję, ze Matt poradzi sobie z opieka nad córką i odczuje wsparcie przyjaciół. Jestem pełna podziwu dla bohaterów tego opowiadania, ze Matt pomimo wszystko zaakceptował przyjaźń dziewczyny z Kłosem i nie robił jakiś większych problemów z tego tak samo jak i Olka. Świetnie przedstawiłaś miłość pomimo wszelkich przeszkód...coś co już było definitywnie zakończone jednak znów odpaliło dzięki uczuciu. Prawdziwi przyjaciele, którzy są wyrozumiali, pomocni, zawsze obecni. Po prostu nie wiem co mam jeszcze napisać, bo wciąż ryczę...po prostu historia GENIALNA *.*
    Czekam z niecierpliwością na losy Pencheva i Nastki.

    Zapraszam do siebie na 24-kę, z której dowiesz się co takiego od Zuzy chciał Kacper oraz prezes Piechocki zdradzi dziewczynie swoje plany względem Niej ^^ Pojawi się również trochę już nieobecny w życiu Zuzy Wojtek.
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miała jednak prawo zareagować równie emocjonalnie jak on. Matt miał pewną pozycję w szóstce w bardzo mocnym klubie, a ona ze swoimi umiejętnościami męczyła się w nędznym klubie w Rzeszowie :P Z pewnością państwo Kłos mu pomogą ;)
      Wiesz, jak to się mówi. Jak kochasz to pozwól być szczęśliwym :3 Matt właśnie pozwolił Anii na udział Kłosa w jej życiu jako wiernego przyjaciela oraz swojej osoby przy jej boku aż do śmierci ;)
      Dziękuje ci z całego serca i do zobaczenia! :*

      Usuń
  11. Nieee!! Jak mogłaś to zrobić ty.. ty potworze bez uczuć! ;( xD
    Jest mi cholernie smutno, wiedziałam że na happy-end nie mam co liczyć ale żeby aż tak nas dobić? ;( Cieszę się że jest taka słodka istotka jak Amelka (swoją drogą piękne imię wybrałaś <3), że Matt i Karol się przyjaźnią a ten drugi ułożył sobie życie z Olą ale jest mi tak strasznie szkoda Ani.. Wybaczyła Andersonowi, dostała się do reprezentacji, wygrała z chorobą i urodziła słodką córeczkę a tu bum. Jeden błąd i tyle wylanych łez przez bliskich.. Na prawdę chyba zaraz się poryczę.
    Jak wchodziłam żeby przeczytać ten rozdział i przy tytule bloga dostrzegłam napis [END] to jakoś tak dziwnie mi się zrobiło, bardzo się przywiązałam do tej historii, napisałaś ją genialnie, masz talent dziewczyno! :)
    Mam nadzieję że będę miała okazję zaprosić Cię jeszcze kiedyś do siebie jeżeli kontynuuję bloga (chociaż już pewnie większość nie pamięta o co tam chodziło xd) lub na nowego gdy tylko postanowię przelać moje wypociny na komputer :P Ogromnie cieszę się że trafiłam na tą historię i mogłam być cząstką niej <3
    Pozdrawiam kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej! Bez takich mi tu! Ja mam uczucia! Ranisz! :( :D
      Nic na to nie poradzisz. Życie takie jest :/
      Dziękuję bardzo za takie miłe słowa :* Postaram się by kolejna była równie genialna! :)
      Czekam na nowe posty u Ciebie ;) Ja pamiętam, że pisałaś o Andim naszym kochanym <33
      Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz ;*

      Usuń
  12. Jak mogłaś, no jak mogłaś!!?? Normalnie cię zabije...
    Nie dość, że ryczałam, dlatego że to już koniec, to jeszcze taki koniec?! Może przeżyjesz! xD A ja czekam już na Niko, bo nie mogę się doczekać!
    Podrawiam :*!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za darowanie mi życia i pozdrawiam :D :*

      Usuń
  13. Cudo!! Nie pamiętam kiedy aż tak się wzruszyłam! Mam nadzieję, ze nie przestaniesz pisać i już wkrótce będzie nowa historia A może jeszcze jedno dokończenie tej historii? Epilog 2? ;)
    Czekam na kolejną historię! MASZ TALENT!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamierzam przestawać pisać, bo w planie mam jeszcze jakieś 4 historie i może blog z jednopartami ;3
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam! :*
      Do zobaczenia na Niko :)

      Usuń
    2. Czytałam już pierwsze rozdziały..! Czekam z niecierpliwością! :)

      Usuń
  14. Epilog cudowny! Taki niespodziewany :)
    Bardzo miło i przyjemnie czytało mi się losy Matta i Ani. Wielka szkoda, że to już koniec :(
    Muszę przyznać, że zżyłam się z tymi bohaterami i trudno jest się z nimi rozstać.
    I teraz przyczepię się jednej rzeczy: jak mogłaś uśmiercić Anką?! Ja ci tego nie wybaczę, że zostawiłaś Matta i Amelkę samych.
    Przepraszam, że tak krótko ale nie mam dużo czasu żeby się rozpisywać ;)
    Buziaki :***
    Miris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obecność na tym blogu i pozdrawiam :*

      Usuń
  15. Ryczę! Kaśka przepraszam cie , że wcześniej nie skomentowałam, ale po prostu nie miałam czasu :( Ale teraz juz jestem :D Tylko powiedz mi dlaczego?! Przecież mogło być tak fajnie, epilog wyszedł ci naprawdę fajny :D , a szczególnie końcówka! :'( U mnie jednak nie obyło się bez chusteczek! :) Pokochałam tę historię i trudno będzie mi się z nią rozstać! :( Ale mam nadzieję, że będziesz dalej pisać! I jakby co to mnie informuj! :D
    Buziaki :*
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obecność na blogu i ten komentarz :*
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  16. Dobrnęłam do końca!
    Co Ty tu ..... narobiłaś?! :O
    Jak zaczynałam czytać, to miało być wielkie love z Karollo.
    Nie było. Okej.
    Przeżyłam Andersona, ale tego?
    No byłam w szoku jak przeczytałam, a to chyba dobrze w sensie literackim, co?
    (sens literacki - a to dobre!).

    Kończę skrobać te wypociny, spadam do Niko!
    Weeeeeeny! Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miało być, od początku planowałam, że stara miłość zwycięży i tak się stało :)
      A Karol miał w tym opowiadaniu pełnić rolę drugiego mężczyzny, który pokochał Ankę i pokrzyżować nieco ich losy tym pocałunkiem :D
      W sensie literackim! Hahah :D
      Do zobaczenia i dziękuję! :*

      Usuń
  17. A napisxesx drugi epilog co było z Mattem i resztą

    OdpowiedzUsuń