Rozdział niesprawdzony, za co bardzo przepraszam, ale wszyscy poszli już spać i tylko ja głupia siedzę tutaj po nocach, a rano kościół :( Tak, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie. Miłego czytania :*
[Matthew]
[Matthew]
Z uśmiechem na ustach łapiesz piłkę od Lotmana, którą zaczynasz z nim podbijać. Robisz krok w tył i przyjmujesz żółto-niebieską Mikasę na swoje nadgarstki, dostarczając ją Paulowi. Amerykanin spogląda na ciebie ze zdziwieniem, gdyż tak dawno nie widział cię w tak dobrym humorze. Miałeś z nim zamiar porozmawiać, ale jakoś nie znalazłeś na to czasu, tym bardziej, że całą noc spędziłeś w szpitalu u boku Ani. To ona cię teraz najbardziej potrzebowała i była dla ciebie najważniejsza. Wszystko inne przestało się liczyć. Dla niej byłeś w stanie zrezygnować nawet z wyjścia w pierwszej szóstce na mecz, by tylko siedzieć przy jej łóżku i wspierać ją w zdecydowanie najtrudniejszym okresie jej życia. Kręcisz głową, starając skupić się teraz tylko i wyłącznie na treningu, który niedawno się zaczął. Po dziesięciu minutach odbijania w parach i kilkunastu okrążeniach wokół boiska, trener dzieli was na dwa mocne składy. Uśmiechasz się cwanie do Nikolaya, który od początku zakładał się, że będziesz z nim w jednej drużynie. Przybijasz piątki z siatkarzami w twoim teamie i ustawiasz się na zarezerwowanej specjalnie dla ciebie pozycji, prawym ataku. Rozpoczynacie walką o piłkę. Penchev idealnie przyjmuję lecącą wprost na niego podkręconą Mikasę, by dostarczyć ją do Fabiana, który posyła w twoją stronę wysoką wystawę. Bierzesz niewielki rozbieg i wybijasz się do góry, by po chwili obić blog Nowakowskiego. Uradowany odwracasz się do swoich kolegów i przybijasz z nimi żółwika, by po chwili udać się do pola serwisowego. Poprawiasz wiązania przy butach, wyrzucasz wysoko podkręconą, żółto-niebieską Mikasę i uderzasz w nią z całej siły. Buszek przyjmuję ją na palce, co po chwili okazuję się złą decyzją, gdyż ucieka mu ona z rąk. Ponownie wykonujesz swoje rytuały na zagrywce i podbijasz piłkę, która tym razem ląduję minimalnie za boiskiem. Wracasz na przyjęcie i opierasz ręce na kolanach, czekając na serwis Schoepsa. Jochen posyła jednak piłkę w stronę Ivovica, który ledwo co utrzymuję ją na rękach, ale jakoś dostarcza do Drzyzgi, który tyłem rozgrywa do Pencheva. Ignaczak robi ci miejsce na środku, gdzie ustawiasz się po przejściu i obserwujesz jak piłka zaserwowana przez Fabiana wpada w siatkę. Po chwili jednak dziękujesz chłopakom za pierwszego znakomitego seta, który pada waszym łupem 25:19 i zmieniacie strony. Na otwarcie drugiej partii Russell zdobywa punkt z krótkiej, rozegranej przez Lucasa. Fabian spogląda tylko na ciebie znacząco, posyłając ci swój szeroki uśmiech. Śmiejesz się pod nosem, kiwając głową wiedząc o co mu chodzi. Po znakomitym przyjęciu Niko, Drzyzga tyłem wystawia do ciebie, czym czyści ci siatkę, a ty bierzesz rozbieg i z całej siły uderzasz w piłkę, która ląduję po przekątnej w dziewiąty metr boiska. Już masz się cieszyć, kiedy czujesz pulsujący ból w kostce i upadasz na parkiet, trzymając się za nią. Na twojej twarzy widnieje grymas bólu, kiedy fizjoterapeuta dokładnie ogląda ją i dotyka, pytając co właświcie się stało. Sycząc z bólu,opowiadasz mu wszystko, choć sam nie wiesz skąd się on wziął. Zagryzasz wargę, kiedy powoli podnosisz się z jego pomocą i zostajesz zniesiony przez Rusina oraz Lotmana, który nagle się przy was pojawia na krzesełko. Tam Jacek delikatnie ściąga z twojej nogi buta oraz skarpetkę i naciska na każde miejsce, próbując znaleźć dokładne miejsce bólu.Zaciskasz zęby i kiwasz jedynie głową, kiedy pyta cię czy to tu cię boli.
-No cóż, Anderson. To wygląda na skręcenie stawu skokowego, niegroźny pierwszy stopień. Musisz ograniczyć chodzenie, dużo odpoczywać i przykładać do tej kostki zimne kompresy. Poczekaj tutaj. Skoczę tylko po opaskę uciskową.- kończy swój monolog i znika za drzwiami sali.
Wzdychasz głośno i zdajesz sobie sprawę, że to oznacza mniej wizyt w szpitalu, a przecież teraz Ania potrzebuje cię jeszcze bardziej niż zwykle. Zirytowany zaistniałą sytuacją uderzasz w stojące obok krzesło dłonią, a ono z hukiem ląduję na podłodze. Kowal od razu kieruję na ciebie swój groźny wzrok, a ty tylko szepczesz cichwe " przepraszam" w jego ojczystym języku. Jeszcze brakuje ci wkurzonego trenera. Z rozmyśleń wyrywa cię Jacek, który delikatnie nakłada na twoją kostkę opaskę uciskową.
-Ale i tak musimy jechać z tym do szpitala upewnić się czy to na pewno skręcenie. Tak, więc idź się przebierz i wsiadamy w samochód. Będę czekał przy wyjściu.
-Jasne. To zaraz wracam.- mruczysz pod nosem i powoli ruszasz w stronę drzwi.
Po kilku minutach zrzucasz z siebie klubową koszulkę, zastępując ją czarną bluzą z Nike, a na nogi wsuwasz szare dresy, w których czujesz się mega wygodnie. Chowasz swoje wszystkie rzeczy do torby, ubierasz na siebie kurtkę, zarzucasz na ramię torbę i wychodzisz na korytarz, zmierzając w stronę wyjścia. Wraz z Rusinem opuszczasz obiekt sportowy i wsiadasz do twojego Nissana, którego pozwalasz prowadzić twojemu towarzyszowi. Opadasz na fotel pasażera, zapinasz pasy i rozglądasz się wokół, sprawdzając czy aby na pewno możecie wyjechać. Dajesz znak Jackowi, który cafie i opuszcza podpromski parking. Nim się oglądasz jesteście już na miejscu. Zrezygnowany podchodzisz do recepcji, zgłaszając młodej blondynce swój problem z nogą. Agata, bo tak nazywa się recepcjonistka, wypełnia jakieś papiery, a po chwili wskazuję wam kierunek, w którym macie się udać. Skręcasz w lewą stronę i zatrzymujesz się przed pracownią rentgenowską, pukając lekko w drzwi. Kiedy słyszysz głośne i stanowcze "proszę" wchodzisz do środka i witasz się ze starszym mężczyzną. Wskazujesz dłonią na swoją kostkę, a on potakuję głową, słuchając twojego opisu sytuacji. Po chwili wykonuję ci już zdjęcie, które ma potwierdzić lub wykluczyć skręcenie stawu skokowego. Kilka chwil później przygląda mu się z zainteresowaniem, potwierdzając postawioną przez fizjoterapetę wcześniejszą diagnozę.
[Ania]
Kiedy otwierasz oczy zauważasz kręcące się wokół ciebie pielęgniarki i prowadzącego cię lekarza. Zdezoriętowana spoglądasz pytająco, na panią Jolę, która wyjaśnia ci całą sytuację. Wzdychasz głośno, gdy z jej ust pada, że po raz kolejny zemdlałaś, a do tego kończy się krew dla ciebie. Jednak na twoją twarz wnika szeroki uśmiech, gdy w drzwiach sali pojawia się wysoki brunet, z bukietem róz w dłoni. Anderson jak zawsze wie, kiedy się zjawić. Całujesz go czulę i odbierasz od niego kwiaty, dziękujęc mu delikatnym uśmiechem, a wtedy całą atmosferę psuję, kierujący się w waszą stronę doktor:
-Pani Anno. Otóż mam już wyniki pani badań. Jest źle, ale nie katastrofalnie. Postanowiłem, że rozpoczniemy leczenie chemioterpaią. Są bardzo duże szansę, że obejdzie się bez przeszczepu. Jednak to oznacza umieszczenie pani w izolatce i brak kontaktów z bliskimi oraz z kimkolwiek po za lekarzami.
-Ale jak to izolatka? -pyta zszokowany Matt, którego chywtasz za rękę.
-Chcę walczyć i zrobię wszystko by pokonać to cholerstwo.- mówisz stanowczo, spoglądając ukradkiem na twarz siatkarza.- Kiedy zaczynamy?
- Możemy zacząć, kiedy tylko pani chce, ale lepiej niech na razie spędza pani czas z chłopakiem i się nim nacieszy, dopóki może.- mówi z delikatnym uśmiechem. -Miłego wieczoru.
Dziękujesz doktorowi za wizytę i od razu podnosisz wzrok na twarz Matta. Brunet uśmiecha się do ciebie ciepło i przyciąga do siebie, zamykając w żelaznym uścisku i szepcząc słowa wsparcia. Wie, że będzie ciężko, ale chce byś za jakiś czas zdrowa stanęła w progu jego mieszkania i zaczęła nowy etap w życiu. Wasze usta łączą się w namiętnym pocałunku. Kochasz go, tak cholernie kochasz. Będziesz wlaczyć. Dla niego, dla Izy, dla Oli. Odrywasz się od jego tosru, pytając z uśmiechem, o to co będziecie robić. Anderson przygotowany wyciąga z torby swojego laptopa i popcorn oraz wasz ulubiony sok pomarańczoy, oznajmiając ci że dzisiejszy wieczór macie zaplanowany na oglądanie Soviaków w akcji z Jastrzębskim Węglem. Śmiejesz się głośno z jego stanowczego głosu i usuwasz się na bok, robiąc mu miejsce. Matt układa się na połowie łóżka i rozkłada laptopa na waszych kolanach, znajdując po chwili transmisje meczu. Opierasz głowę na jego ramieniu i oddychasz z ulgą, że wreszcie tutaj jest. Całymi dniami leżysz tylko w tej pogrążonej w bieli sali i zanudzasz się na śmierć, cały czas rozmyślając. Dziewczyny jak na razie tylko dzwonią, gdyż obie zajętę są pracą. Ola na kilka dni wróciła do Bełchatowa by zdać kolokwium na studiach, a Iza jest przecież kelnerką w knajpce znajdującej się w samym centrum Rzeszowa. Jak dobrze, że Matthew jest w stanie spędzać z tobą każdą wolną chwilę, choć ma treningi. Zaniepokojona dopiero teraz dostrzegasz jego kostkę, schowaną w uciskowej opasce. Spoglądasz na niego kątem oka, a on uśmiecha się blado i opowiada ci o sytuacji z treningu. Śmiejesz się głośno, kiedy opowiada ci o swojej wściekłości, którą wyładowywał na biednym i niczmu niewynnym krześlę. On to jednak naprawdę ma wybuchowy charakter, a niby taki spokojny i sympatyczny na pierwsze wrażenie się wydaję. Z zainteresowaniem spoglądasz na ekran komputera, na którym własnie odbywa się przenetacja zawodników obu drużyn. Jednak bardziej niż na meczu skupiasz się na swoim towarzyszu. Przyglądasz mu się dokładnie, śledząc każdy jego ruch, gest. Brakowało ci go przez te kilka lat, więc musisz nadrobić zaległości i naciszyć się jego obecnością w pełni. Po jakiś 15 minutach jednak wbijasz swój wzrok w ekran laptopa i zaczynasz interesować się wreszcie meczem, w którym jak narazie prowadzą Rzeszowanie 12: 10.
~*~
Przepraszam was bardzo za opuźnienia, ale wczoraj jakoś nie miałam, kiedy poukładać tego rozdziału w głowie i kompletnie nie miałam weny ani chęci do pisania, więc odpuściłam. Dziś już macie do dyspozycji krótką 15 :P Mam nadzieję, że wam się spodoba, choć jest mega nudna i nic się w niej niedzieje. Jutro wieczorem wyjeżdżam do babci, u której bd aż do środy, więc przepadnie tylko wtorkowy rozdział :P Nie jest to pewne czy pojadę, gdyż nieco rozrabiam w domu, ale też nie jest to wykluczone. Tak, więc jutro może uda mi sie 16 napisać i dodać ją wam, w celu wynagorodzenia wam piątku bez rozdziału. To chyba tylę. Pozdrawiam i do zobaczenia :*
-No cóż, Anderson. To wygląda na skręcenie stawu skokowego, niegroźny pierwszy stopień. Musisz ograniczyć chodzenie, dużo odpoczywać i przykładać do tej kostki zimne kompresy. Poczekaj tutaj. Skoczę tylko po opaskę uciskową.- kończy swój monolog i znika za drzwiami sali.
Wzdychasz głośno i zdajesz sobie sprawę, że to oznacza mniej wizyt w szpitalu, a przecież teraz Ania potrzebuje cię jeszcze bardziej niż zwykle. Zirytowany zaistniałą sytuacją uderzasz w stojące obok krzesło dłonią, a ono z hukiem ląduję na podłodze. Kowal od razu kieruję na ciebie swój groźny wzrok, a ty tylko szepczesz cichwe " przepraszam" w jego ojczystym języku. Jeszcze brakuje ci wkurzonego trenera. Z rozmyśleń wyrywa cię Jacek, który delikatnie nakłada na twoją kostkę opaskę uciskową.
-Ale i tak musimy jechać z tym do szpitala upewnić się czy to na pewno skręcenie. Tak, więc idź się przebierz i wsiadamy w samochód. Będę czekał przy wyjściu.
-Jasne. To zaraz wracam.- mruczysz pod nosem i powoli ruszasz w stronę drzwi.
Po kilku minutach zrzucasz z siebie klubową koszulkę, zastępując ją czarną bluzą z Nike, a na nogi wsuwasz szare dresy, w których czujesz się mega wygodnie. Chowasz swoje wszystkie rzeczy do torby, ubierasz na siebie kurtkę, zarzucasz na ramię torbę i wychodzisz na korytarz, zmierzając w stronę wyjścia. Wraz z Rusinem opuszczasz obiekt sportowy i wsiadasz do twojego Nissana, którego pozwalasz prowadzić twojemu towarzyszowi. Opadasz na fotel pasażera, zapinasz pasy i rozglądasz się wokół, sprawdzając czy aby na pewno możecie wyjechać. Dajesz znak Jackowi, który cafie i opuszcza podpromski parking. Nim się oglądasz jesteście już na miejscu. Zrezygnowany podchodzisz do recepcji, zgłaszając młodej blondynce swój problem z nogą. Agata, bo tak nazywa się recepcjonistka, wypełnia jakieś papiery, a po chwili wskazuję wam kierunek, w którym macie się udać. Skręcasz w lewą stronę i zatrzymujesz się przed pracownią rentgenowską, pukając lekko w drzwi. Kiedy słyszysz głośne i stanowcze "proszę" wchodzisz do środka i witasz się ze starszym mężczyzną. Wskazujesz dłonią na swoją kostkę, a on potakuję głową, słuchając twojego opisu sytuacji. Po chwili wykonuję ci już zdjęcie, które ma potwierdzić lub wykluczyć skręcenie stawu skokowego. Kilka chwil później przygląda mu się z zainteresowaniem, potwierdzając postawioną przez fizjoterapetę wcześniejszą diagnozę.
[Ania]
Kiedy otwierasz oczy zauważasz kręcące się wokół ciebie pielęgniarki i prowadzącego cię lekarza. Zdezoriętowana spoglądasz pytająco, na panią Jolę, która wyjaśnia ci całą sytuację. Wzdychasz głośno, gdy z jej ust pada, że po raz kolejny zemdlałaś, a do tego kończy się krew dla ciebie. Jednak na twoją twarz wnika szeroki uśmiech, gdy w drzwiach sali pojawia się wysoki brunet, z bukietem róz w dłoni. Anderson jak zawsze wie, kiedy się zjawić. Całujesz go czulę i odbierasz od niego kwiaty, dziękujęc mu delikatnym uśmiechem, a wtedy całą atmosferę psuję, kierujący się w waszą stronę doktor:
-Pani Anno. Otóż mam już wyniki pani badań. Jest źle, ale nie katastrofalnie. Postanowiłem, że rozpoczniemy leczenie chemioterpaią. Są bardzo duże szansę, że obejdzie się bez przeszczepu. Jednak to oznacza umieszczenie pani w izolatce i brak kontaktów z bliskimi oraz z kimkolwiek po za lekarzami.
-Ale jak to izolatka? -pyta zszokowany Matt, którego chywtasz za rękę.
-Chcę walczyć i zrobię wszystko by pokonać to cholerstwo.- mówisz stanowczo, spoglądając ukradkiem na twarz siatkarza.- Kiedy zaczynamy?
- Możemy zacząć, kiedy tylko pani chce, ale lepiej niech na razie spędza pani czas z chłopakiem i się nim nacieszy, dopóki może.- mówi z delikatnym uśmiechem. -Miłego wieczoru.
Dziękujesz doktorowi za wizytę i od razu podnosisz wzrok na twarz Matta. Brunet uśmiecha się do ciebie ciepło i przyciąga do siebie, zamykając w żelaznym uścisku i szepcząc słowa wsparcia. Wie, że będzie ciężko, ale chce byś za jakiś czas zdrowa stanęła w progu jego mieszkania i zaczęła nowy etap w życiu. Wasze usta łączą się w namiętnym pocałunku. Kochasz go, tak cholernie kochasz. Będziesz wlaczyć. Dla niego, dla Izy, dla Oli. Odrywasz się od jego tosru, pytając z uśmiechem, o to co będziecie robić. Anderson przygotowany wyciąga z torby swojego laptopa i popcorn oraz wasz ulubiony sok pomarańczoy, oznajmiając ci że dzisiejszy wieczór macie zaplanowany na oglądanie Soviaków w akcji z Jastrzębskim Węglem. Śmiejesz się głośno z jego stanowczego głosu i usuwasz się na bok, robiąc mu miejsce. Matt układa się na połowie łóżka i rozkłada laptopa na waszych kolanach, znajdując po chwili transmisje meczu. Opierasz głowę na jego ramieniu i oddychasz z ulgą, że wreszcie tutaj jest. Całymi dniami leżysz tylko w tej pogrążonej w bieli sali i zanudzasz się na śmierć, cały czas rozmyślając. Dziewczyny jak na razie tylko dzwonią, gdyż obie zajętę są pracą. Ola na kilka dni wróciła do Bełchatowa by zdać kolokwium na studiach, a Iza jest przecież kelnerką w knajpce znajdującej się w samym centrum Rzeszowa. Jak dobrze, że Matthew jest w stanie spędzać z tobą każdą wolną chwilę, choć ma treningi. Zaniepokojona dopiero teraz dostrzegasz jego kostkę, schowaną w uciskowej opasce. Spoglądasz na niego kątem oka, a on uśmiecha się blado i opowiada ci o sytuacji z treningu. Śmiejesz się głośno, kiedy opowiada ci o swojej wściekłości, którą wyładowywał na biednym i niczmu niewynnym krześlę. On to jednak naprawdę ma wybuchowy charakter, a niby taki spokojny i sympatyczny na pierwsze wrażenie się wydaję. Z zainteresowaniem spoglądasz na ekran komputera, na którym własnie odbywa się przenetacja zawodników obu drużyn. Jednak bardziej niż na meczu skupiasz się na swoim towarzyszu. Przyglądasz mu się dokładnie, śledząc każdy jego ruch, gest. Brakowało ci go przez te kilka lat, więc musisz nadrobić zaległości i naciszyć się jego obecnością w pełni. Po jakiś 15 minutach jednak wbijasz swój wzrok w ekran laptopa i zaczynasz interesować się wreszcie meczem, w którym jak narazie prowadzą Rzeszowanie 12: 10.
~*~
Przepraszam was bardzo za opuźnienia, ale wczoraj jakoś nie miałam, kiedy poukładać tego rozdziału w głowie i kompletnie nie miałam weny ani chęci do pisania, więc odpuściłam. Dziś już macie do dyspozycji krótką 15 :P Mam nadzieję, że wam się spodoba, choć jest mega nudna i nic się w niej niedzieje. Jutro wieczorem wyjeżdżam do babci, u której bd aż do środy, więc przepadnie tylko wtorkowy rozdział :P Nie jest to pewne czy pojadę, gdyż nieco rozrabiam w domu, ale też nie jest to wykluczone. Tak, więc jutro może uda mi sie 16 napisać i dodać ją wam, w celu wynagorodzenia wam piątku bez rozdziału. To chyba tylę. Pozdrawiam i do zobaczenia :*
Dużo nie będę pisać ;)
OdpowiedzUsuńW jednym rozdziale dwie złe wiadomości: kontuzja Matta i izolatka Ani... Mam nadzieję, że obydwoje z tego wyjdą i będą zdrowi.
Z niecierpliwością czekam na następny, może będzie trochę pikantności?
Pozdrawiam :*
gracogladackibicowac.blogspot.com
Spokojnie, jeszcze będą szczęśliwi, choć na chwilę :)
UsuńPozdrawiam i do zobaczenia w weekend :*
Ach ten Matt ! Zawsze ma jakąś konuzję, raz na meczu, teraz na treningu. Biedak ;+
OdpowiedzUsuńNa szczęście to nic "poważnego" , jedynie skręcenie kostki pierwszego stopnia. :)
Izolatka ?! Serio ?! Troszkę mnie zatkało, ale coż poradzić.. Jeżeli ma wyzdrowieć, to za wszelką cenę..A te pare dnii , tygodnii bez Matta będą dla niej męczarnią.. Choć I dla Niego nie będzie to łatwa.. Ja to bym napewno nie wytrzymała w izolatce sama, bez nikogo , to by było dla mnie straszne .. :/
Ania musi wyzdrowieć , każde z nas o tym przecież wie.. Wytrzymają !
15 w sumie nie taka nudna, w miarę długa :3
Czekam na 16 :* Pozdrawiam ;** ° Natalia
Ta z meczu była nie doleczona, z czego zrobiła się bardziej skąplikowana :P
UsuńOd czego są telefony, Skype? :)
Wytrzymają! :3
Dziękuję i pozdrawiam :*
Ach ten nasz Matt.Zawsze musi jakąś kontuzję złapać jak nie na meczu, to treningu. Zapewne izolatka dla obojga to będzie męczarnia, ale wierzę,że dadzą radę. Anka wie, że bez Matta będzie jej ciężko ale wie także, że musi walczyć dla siebie jak również dla Matta. W sumie 15 nie taka nudna i w miarę długa. Czekam z niecierpliwością na szesnastkę:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńP.S. Ładne imię wybrałaś dla pielęgniarki ;)
Dadzą, dadzą :) Nie mają innego wyjścia.
UsuńHehe, dzięki :D
Pozdrawiam :*
Jak ja lubię perspektywe Matta, chociaż jest takim pechowcem, jak ja.. ^^ Słodkie chwile przed izolatką. Sądzę, że niedługo nasi główni bohaterowie, będą przeżywać ciężkie chwilę, ale liczę na to, , że wszystko się ułoży. :) Czekam na rozdział, mam nadzieję, że jutro. ; > Pozdrawiam. ;*
OdpowiedzUsuńHaha :D Na świecie muszą być tacy ludzie xD
UsuńSpokojnie, już ja się o to zatroszczę ;)
Pozdrawiam :*
Ania musi się nacieszyć Mattem przed tą izolatką ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że chemioterapia się sprawdzi i nie będzie potrzeby przeszczep :D
Pozdrawiam i weny ;**
Na pewno z tego skorzytsta, o to się nie martwcie :D
UsuńPozdrawiam :*
Heh ten Matt to zawsze sobie coś zrobi... ^^
OdpowiedzUsuńAle za to ma przerwę w treningacg a do Ani do szpitala jakoś się doczołga xD
Dadzą radę...nie wiem jakbym wytrzymała w izolatce bez miłości mojego życia no ale Ania tak szybciej do zdrowia wróci ;)
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;**
No biedaczyna pechowy jest xd No co zrobisz? :P Nic nie zrobisz! ;D
UsuńZ pewnością skorzysta z większej ilości wolnego czasu ;)
Pozdrawiam :*
Lubię czytać opis wydarzeń widzianych oczami Matta więc cieszę się, że piszesz także z jego strony. Rozdział napisany jak zwykle super, mimo tego, że zawiera mało przychylne wiadomości. Trochę się zdziwiłam kwestią izolatki, ale jak mus to mus. Wierzę, że taki "drastyczny" środek będzie wystarczającą ceną za wyzdrowienie i przeszczep nie będzie konieczny. Ciężko będzie im się odseparować od siebie na tak długo, ale wiedzą o co walczą i na pewno razem dadzą radę. Na pewno Matt będzie czuwał nad wszystkim (zwłaszcza, że ma chwilowe małe problemy zdrowotne).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następną część :)
Ja też lubię nawet opisywać jego uczucia i sama chce znać opis uczuć i wydarzeń oczami siatkarzy w innych opowiadaniach :)
UsuńPozdrawiam :*
Świetny! :D
OdpowiedzUsuńTen Matt to zawsze sobie coś zrobi. Jeszcze biedne krzesło musiało oberwać! :o
Dobrze, że Ania chce walczyć, ma dla kogo żyć. Chociaż przez tą kontuzję może będą mogli spędzać ze sobą więcej czasu.
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Dziękuję :*
UsuńHaha xD Przypominiała mi się akcja z tabliczką i Kubiakiem xD
Z pewnością Anderson będzie ją teraz nękał swoimi wizytami :)
Pozdrawiam :*
Matt skręcił kostkę! O luju :) Ale teraz częściej będzie mógł spotykać się z Anią :D Ale izolka ? Nie będą mogli się spotykać ? Co oni bez siebie zrobią ? Przecież tak bardzo się kochają ... Ehh :/ Pozdrawiam i weny życzę :3
OdpowiedzUsuńPisareczko ;*
Haha xD Mówisz jak mój kolega z klasy :D
UsuńPoradzą sobię :)
Przestań no! :D
Pozdrawiam :*
Współczuję izolatki, no ale za tą cenę jest szansa na wyleczenie, więc pogodzić się trzeba, no nie? Brakowało mi w tym rozdziale jednego, a mianowicie Kłosa :D Gdzie on się podziewa? Wyszedł z łaski?
OdpowiedzUsuńRozrabiasz? No no co ja słyszę :P
Dziękuję za tą "miłą naukę" pod poprzednim rozdziałem. Nie ma to jak poznęcać się nad biednym człowiekiem po feriach :P
Buźki i weny ♡
Spokojnie, wyszedł się przewietrzyć na długi spacer... Za kilka rozdziałów wróci ;)
UsuńA tam takie błachostki, a wiesz jak to rodzice :P
Haha, ja też już w szkolę, więc wiem jak to jest xD
Pozdrawiam :*
już nawet nie wiem co pisać, bo jak zwykle mi się podobało!
OdpowiedzUsuńtylko szkoda że Ania dostanie tą izolatkę, przecież tak dobrze jest jej z Mattem
bardzo podobal mi się opis meczu tylko szkoda że nasz przyjmującty tak go zakończył :C
haha przyznaj się co narozrabiałaś? ;p duużo weny i czekam na kolejny :*
Jesteście kochane, wiecie? <3
UsuńPisać tak tragiczny pod względem treści i długości rozdział, a wam się on podoba i nie udajecie tego. Kocham was no dziewczyny, jak siostry i przyjaciółki! :*
No nic nie zrobisz :P Wróci do zdrowia niebawem ;)
Już nie pamiętam co, bo to dawno było xD Pozdrawiam :*
Juuuż jestem :D
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny rozdział, choć smutny. Współczuję Ani, że właśnie w tym momencie będzie musiała udać się do izolatki, ale skoro to ma spowodować poprawę jej zdrowia to całkowicie to rozumiem! ;) Teraz pierwsze co musi robić to myśleć o tym, że uda jej się pokonać to cholerstwo i wyzdrowieć. A wtedy już do woli będzie mogła cieszyć się towarzystwem Andersona ;) I mam nadzieję, że on też szybko wydobrzeje :D
Pozdrawiam ;*
Witamy ;*
UsuńOna jest uparta i nie odpuści choćbym nie wiem co :)
Dla Mattiego to bułka z masłem :D Jak to Anatasajević gadał xD Kostka to pikuś ;)
Pozdrawiam i weny :*
Mam do Ciebie pytanie ;)
OdpowiedzUsuńJak utworzyłaś te zakładki: "Bohaterowie", "Prolog", itd.? bo tworzę nowego bloga (na którego Cię zapraszam...już niedługo się pojawią pierwsze posty ^^ http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/ ) i tam chciałabym mieć wszystko poukładane, nie tak jak na tym aktualnym.
Kiedyś to znalazłam, ale teraz jakoś nie mogę sobie przypomnieć jak xD
Proszę o pomoc ;*
Wchodzisz na pulpit nawigacyjny i tam z lewej strony masz zakładkę "strony" i klikasz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :**
UsuńE tam nudny, ja lubię takie scenki jak ta ze szpitala choć rozdział smuutny ;( Mam nadzieję że przeszczep nie będzie potrzebny ale mimo wszystko szkoda że właśnie teraz, gdy pogodziła się z Andersonem musi udać się do "izolatki". Pozdrawiam i zapraszam do siebie, dziś powinien pojawić się nowy :*
OdpowiedzUsuńA tam... Nie rozpaczaj, dadzą radę :)
UsuńPozdrawiam i wpadnę na nowy :*
Kurcze, dopiero skończyłam pisać komentarz na Twoim poprzednim opowiadaniu i już trafiłam na następny mmmmmm :3 czeka mnie wspaniała noc przy jego nadrobieniu :)
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam wszystkich do siebie
terrible--truth.blogspot.com
Hehe :D Szybkie mam obroty, nie? :D
UsuńNo to powodzenia i witamy w moim świecie, a właściwie naszym świecie :*
Pozdrawiam czytelniczkę :*