niedziela, 22 lutego 2015

Siedemnasty: Wierzę w ciebie.

[Ania]

Uwielbiasz tych facetów. Oni zawsze umieją poprawić ci humor. Nawet w najbardziej smutnych momentach twojego życia. Tęskniłaś za nimi przez te prawie trzy cholerne lata, ale nie mogłaś ulec i pójść na Podpromie, gdy mieli tam trening. Przecież wpadłabyś tam na Matta, ale teraz na szczęście jest inaczej. Uśmiechasz się blado na słowa wsparcia od Lotmana i Nikolaya, żegnając ich całusem w policzek. Resoviacy opuszczają twoją salę, a ty zostajesz sama z Matthew.Przysuwasz się na prawy bok łóżka i przytulasz swoją głowę do jego brzucha, jeszcze mocniej go obejmując. Słyszysz jego cichy, uroczy śmiech, który tak kochasz i przymykasz powieki, by rozkoszować się wonią jego perfum. Czujesz jak on układa dłoń na twoich plecach i przytula się do ciebie jeszcze mocniej. Muska ustami twoją szyję, powodując tym u ciebie ciche mruczenie spowodowane zadowoleniem. Doskonale wie, że uwielbiasz kiedy to robi.Gdyby nie okoliczności, w których obecnie przebywacie z pewnością skusiłabyś się na taki smakowity kąsek jakim jest Matthew John Anderson. Kręcisz ze śmiechem głową na swoje myśli i układasz zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami głowę na miękkiej i wygodnej, białej poduszce. Twoje powieki momentalnie się zamykają i pamiętasz tylko widok przykrywającego cię atakującego. Całuję cię w czoło i na palcach opuszcza pomieszczenie, by udać się do domu, gdyż twój lekarz upomniał go, że nie może zostawać tak na noc.

                                             ***
Przemierzasz szpitalny korytarz, podpierając się ściany. Od rana nie czujesz się najlepiej, ale nie chcesz ciągle leżeć w łóżku i wpatrywać się w biały sufit. Przystajesz na chwilę by złapać oddech i ruszasz dalej, poszukując wzrokiem sali Klary. Po chwili odnajdujesz drzwi ze znanym ci numerkiem i przystajesz obok nich, obserwując jak klatka dziewczynki unosi się, by po chwili opaść. Przyglądasz się jej przez chwilę, zastanawiając się czy nie wejść do środka, jednak po kilku sekundach zastanowienia odpuszczasz i rezygnujesz z wybudzenia blondynki ze snu. Kiedy masz już wracać do swoich czterech ścian w kieszeni twojej bluzy czujesz wibrację. Bez patrzenia na ekran telefonu, wyciągasz do i odbierasz połączenie. Uśmiechasz się pod nosem, słysząc w słuchawce ciepły głos Oli i powolnym krokiem ruszasz w powrotną drogę. Przez kilka minut rozmawiacie o twoim samopoczuciu, aż w  końcu dziewczyna Kłosa oświadcza ci, że zaraz wsiada w pierwszy lepszy autobus w Bełchatowie i jedzie prosto do ciebie. Żegnasz z nią i wkładasz komórkę do kieszeni, otwierając drzwi od swojej sali. Przysiadasz na skrawku łózka i wyciągasz z szafki książkę. Po przeczytaniu zaledwie kilku stron odkładasz ją na bok i wzdychasz głośno. Od wczorajszego wieczoru myślisz o swoim wczorajszym śnie. Bo co mogły oznaczać płatki róż, piękna suknia i cicha muzyka? A do tego Matt ozdobiony w piękny garnitur. Coraz bardziej zastanawiasz się by zaplanować z nim swoją resztę życia? Chciałbyś by ci się oświadczył, wziął z tobą ślub i miał z tobą dzieci. Chciałabyś założyć rodzinę, mieć zdrową i piękną córeczkę, która byłaby twoją następczynią na boisku oraz Matthew przy boku, który chodziłby z tobą na mecze waszej córeczki i obejmował cię od tyłu, szepcząc że cię kocha.... To takie nierealne. Przecież  nie możesz mieć dzieci. To zaszkodziłoby twojemu stanowi zdrowia.Kręcisz głową by odgonić te myśli i spoglądasz w stronę drzwi, w którym w tym właśnie momencie pojawia się Izabela. Uśmiechasz się do niej blado i siadasz na łóżku, podkładając pod plecy poduszkę. Przyjaciółkę witasz silnym uściskiem, na co ona grozi ci, że ją udusisz , a ty śmiejesz się wesoło. Nareszcie ktoś cię odwiedził. 

-Zanim zaczniemy rozmawiać, to trzymaj tutaj gulasz, jarzynki na patelnię i jakieś słodkości, w tym twoje ulubione babeczki.- mruga do ciebie okiem, a ty całujesz ją w policzek, dziękując jej za jedzenie.

-Jesteś kochana.- mówisz, przyglądając się ciepłemu uśmiechowi na jej twarzy.- Tutaj mają obrzydliwe zupy.- krzywisz się, na co Kowalska wybucha śmiechem. 

-No to opowiadaj co tam u ciebie.- pogania cię, nakładając nogę na nogę i siadając wygodnie na krześle obok łóżka.

-Ja i Matt jesteśmy razem. Poznałam taką małą dziewczynkę, o imieniu Klara, która potrzebuje przeszczepu szpiku. Wczoraj wpadli do mnie chłopaki i to chyba tyle...-kończysz swój monolog, spoglądając na nią.

-Że co?! Anderson wreszcie pokazał, że zależy mu na tobie? Nie no, nie wierzę! - śmieje się.- A szybki numerek w kibelku już był? A może więcej niż raz? - unosi znacząco brwi do góry. 

-Walnięta jesteś, wiesz!? - szturchasz ją ze śmiechem w żebra.- A u ciebie jak tam? 

-Nic po za tym, że zerwałam z chłopakiem.- mina jej nieco zrzedła.- No, ale jak był skończonym dupkiem to co zrobić. Kręcił z innymi za moimi plecami. Zwykły podrywacz.- wzdycha i spogląda na ciebie z uśmiechem. - Za to ty masz szczęście. Tylko tego nie spieprz!

-Nie mam zamiaru Iza.-odpowiadasz, uśmiechając się pod nosem.- Muszę ci coś powiedzieć.- bierzesz głęboki oddech i podnosisz się do pozycji siedzącej. 

-Po tonie twojego głosu obawiam się, ale słucham.

- Jeszcze chyba dziś przewiozą mnie do izolatki. Chciałabym ten dzień spędzić z tobą i Olką oraz Mattem.- wyznajesz wreszcie i odwracasz wzrok w drugą stronę. 

-Jak to do izolatki?!- dziwi się.- Na ile? 

Wzruszasz tylko ramionami i podkurczasz kolana pod brzuch, obejmując je swoimi rękami. Wzdychasz głośno i przymykasz powieki.Dopiero teraz sobie zdajesz sprawę jak bardzo ten czas będzie dla ciebie trudny. Zero spotkań z najbliższymi ci osobami, zero bliskości Matta, zero jego gestów, którymi okazuję ci miłość do ciebie. Ogólnie mówiąc, brak jakichkolwiek kontaktów z ludźmi. Do twoich uszów dociera dźwięk otwieranych właśnie drzwi. Pośpiesznie podnosisz głowę i z bladym uśmiechem spoglądasz na stojącą w progu sali blondynkę. Kozłowska rzuca w waszą stronę pytającym wzrokiem, ale żadna z was nie zamierza się odezwać. Dziewczyna odkłada torebkę obok łóżka, podchodzi do ciebie i tak po prostu mocno przytula, mówiąc jak bardzo za tobą tęskniła. Choć na chwilę na twoją twarz wkrada się szczery uśmiech. Kiedy odkleja się od ciebie, przysiada na boku łóżka i zaczyna opowiadać o tym jak spędziła czas w Bełchatowie. Na jej słowa o Karolu reagujesz bardzo dziwnie. W twoim organizmie czujesz przyjemne, lecz dziwne ciepło, a serce przyśpiesza swoją pracę. Na szczęście Ola tego nie zauważa i nie przerywa swojego monologu. W końcu, kiedy daje ci dojść do głosu oświadczasz jej o tym, że wróciłaś do Matta, a widok jej ciepłego uśmiech wynagradza ci wszystkie dni jej nieobecności. Jest taka przyjazna, szczera i co najważniejsze nigdy nie ukrywa tego co myśli, a ty cenisz sobie takie osoby. Jednak po długim czasie przychodzi czas powiedzenia jej o tym bolesnym dla ciebie momencie, izolatce. Kowalska żegna cię całusem w policzek i znika za drzwiami, mówiąc że musi wracać, gdyż zbliża się jej zmiana w pracy. Na szczęście Kozłowska ma dla ciebie cały dzień. Po jakiś dwóch godzinach rozmowy, wreszcie nadchodzi ten cholerny moment, którego nie chcesz. Mówisz jej o planach leczenia, a ona reaguję zdziwieniem. Przykłada swoje blade dłonie do ust i bierze głęboki oddech by się uspokoić. Podrywa się z miejsca i podchodzi do okna, przez chwilę przyglądając się widokom za nim. Zauważasz, że kąciki jej ust unoszą się lekko i zaciekawiona przyglądasz się każdemu jej ruchowi, gestowi. 

-Matt wie? - pyta po chwili ciszy i odwraca głowę w twoją stronę. 

Kiwasz jedynie głową i nadal jej się przypatrujesz. Po chwili do sali wpada zdyszany Anderson, a ty spoglądasz z niepokojem na jego kostkę. Nadal jest przykryta opaską uciskową, a ty wciąż przyłapujesz go na bieganiu. Przecież nie może jej nadwyrężać. Mówisz mu o tym, ale on jedynie uśmiecha się pod nosem i całuję cię w czoło, pytając o to jak ci minął dzień. Ola cały czas stoi przy oknie i przysłuchuje się waszej rozmowie, milcząc. Wydaje się być taka nieobecna, jak nie ona. Chyba nad czymś intensywnie myśli. Wysyłasz Matthew po butelkę wody, a gdy zostajesz sama pytasz dziewczynę siatkarza o jej zachowanie:

-Olka, co jest? 

-Karol dostał ofertę z Włoch. Chcą go do Lube, na wypożyczenie. A on nawet mi o tym nie powiedział. Po prostu ukrywał to przede mną i gdyby nie Miguel o niczym bym się nie dowiedziała.- mówi, unikając twojego wzroku. 

-Przecież to do niego niepodobne.- stwierdzasz zgodnie z prawdą.- I co zdecydował? - dopytujesz z ciekawością. 

-Nie wiem. Mówi, że musi się nad tym zastanowić i to przemyśleć. Ma dać im znać do przyszłego piątku. Ania, ja nie chcę by on wyjeżdżał. On jest całym moim światem.- mówi ze smutkiem w głowie, a kiedy odwracasz twarz w twoją stronę dostrzegasz, że jej oczy lśnią pod wpływem łez. 

-Nie zrobi ci tego. Za mocno cię kocha.- mówisz stanowczo i gestem dłoni zapraszasz Olę do siebie. 

Blondynka siada na taborecie obok łóżka, a ty przytulasz ją do siebie, pozwalając by wypłakała się na twoim ramieniu. Do pomieszczenia po dłuższej chwili wchodzi Matt, ale widząc twoje znaki szybko się wycofuje, a ty z ruchu jego ust wyczytujesz : " będę na korytarzu".Kozłowska odrywa się od twojego ramienia i spogląda na godzinę, widniejącą na wyświetlaczu jej smartphona. Stwierdzając, że już późno zrywa się na równe nogi i oznajmia, że musi już iść. Żegna cię całusem w policzek i przytulanką,  a następnie wychodzi. Wtedy drzwi za sobą zamyka Anderson, który spogląda na ciebie z uniesionymi brwiami. Zdradzasz mu wtedy o co chodzi, a on kiwa ze zrozumieniem głową, obiecując że tobie takiego czegoś nigdy nie zrobi. Wtulasz się w jego umięśniony tors i siedzisz cicho, napawając się tą chwilą. 

                                                ***
Z uśmiechem na ustach oglądasz właśnie pierwszą serię konkursu Pucharu Świata w Vikersun. Od bycia nastolatką pokochałaś ten sport, ale z powodu treningów i meczy nigdy nie miałaś, kiedy oglądać zawodów. Śledziłaś jedynie notatki na różnego rodzaju serwisach oraz wyniki w wiadomościach. Teraz korzystając z wolnego czasu leżysz wygodnie na łóżku z laptopem na kolanach i szczęśliwa przyglądasz się zmaganiom skoczków na mamucie. To jest niesamowite jak oni lecą tak długo w powietrzu niczym ptak. Wyskok do ataku trwający kilka sekund w porównaniu do tego to nic. Cudowne jest to, że człowiek choć na chwilę może zobaczyć i poczuć jak to jest mieć skrzydła i lecieć w powietrzu. Upijasz łyk swojej ulubionej herbaty z termosu, który przywiózł ci Anderson i pocierasz lekko zimne dłonie. Podrywasz się do pozycji siedzącej, kiedy jednej z Norwegów, leci, leci i leci. Po chwili okazuję się, że to Anders Fannemel, jeden z twoich ulubieńców. Uradowana wyskakujesz z łóżka, krzczyąc na całe gardło i o mało nie zwalając laptopa.

-Co ty rodzisz?!- do sali wpada roześmiany Anderson. 

-Powaliło cię siatkareczko? Anders poleciał na 251, 5 m i ustanowił nowy rekord świata! - nadal krzyczysz i skaczesz ze szczęścia. 

-A co tu się dzieję? Pani Anno do łóżka! - mówi stanowczym głosem jedna z pielęgniarek. 

                                                      ***
Ze smutkiem spoglądasz na pozbawioną twoich rzeczy salę. Narzucasz na ramię ostatnią już torbę i powolnym krokiem zmierzasz w kierunku drzwi. Nadszedł wreszcie dzień rozpoczęcia tej cholernie trudnej walki. Rozpoczynasz dziś chemioterapię. Ujmujesz dłoń Matta w swoją i uśmiechasz się do niego lekko, mówiąc że już możecie iść. Ze splecionymi dłońmi podążacie w stronę izolatki, do której prowadzi was twój lekarz. Po kilkunastu minutach zatrzymujecie się przed salą z oknem i drzwiami, zaglądając do środka. Odwracasz się w stronę Matta i natrafiasz na jego spojrzenie, przepełnione bólem i smutkiem. Rzucasz się mu na szyję, a on przyciąga cię do siebie i najszczelniej jak tylko morze przytula cię do siebie. Plamisz jego bluzę kilkoma słonymi łzami, ale on się tym nie przejmuję, z resztą ty także. Wdychasz jeszcze zapach jego perfum, których przez dość długi czas, a może nawet do śmierci nie będziesz mogła wdychać i odrywasz się w końcu od niego, spoglądając głęboko w jego błękitne tęczówki.Stajesz na palcach i muskasz jego usta swoimi wargami najdelikatniej jak tylko możesz. Anderson przejmuję inicjatywę i pogłębia pocałunek, oplatając twoją twarz swoimi dłońmi i przyciągając ją jeszcze bliżej. Dwoje serce znacznie przyśpiesza i masz także problemy ze złapaniem oddechu. W końcu uwalniasz się od jego spragnionych warg i odchodzisz, oglądając się za siebie. Wnosisz swoje rzeczy do środka sali, a gdy wszystko ustawiasz już na podłożę podchodzisz do drzwi i przykładasz do nich twarz, spoglądając zaszklonym spojrzeniem na twarz Amerykanina. Anderson pociera nos o szybę, a ty dołączasz się niego i przykładasz do niej także swoją dłoń, a on po chwili robi to ze swoją wielką ręką. Uśmiechasz się blado pod nosem, szepcząc najbardziej ważne słowa w twoim życiu, skierowane tylko do niego jedynego. Odpowiada ci tym samym, a po ruchach jego ust odczytujesz także :

-Walcz, nie poddaj się. Wierzę w ciebie. 

Kiwasz jedynie głową i odwracasz się w stronę bieluśkich ścian, wzdychając głośno. Będzie ciężko, ale dasz radę! Musisz! Nie masz innego wyjścia! Anno Lisicka, rozpoczynamy walkę! Walkę o życie! Najważniejszą walkę! Mecz życia, spotkanie z najgroźniejszym przeciwnikiem. Przygotuj się do asów. Musisz celnie trafiać w chorobę. Jeden aut zadecyduje o wszystkim. 

18 komentarzy:

  1. Jejku strasznie wzruszająca końcówka, genialnie napisana, poryczałam się.
    Mam nadzieję,że ta cała choroba pójdzie w cholerę od niej :(
    Czytając koniec rozdziału miałam przed sobą scenę z filmu "Nad życie".
    Tak bym chciała,żeby wszystko skończyło się dobrze! :)
    Pozdrawiam serdecznie, czekam jak zawsze z niecierpliwością na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku *.* Dziękuję :3
      Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz :*

      Usuń
  2. No jasne że da radę! :( Ale końcówka naprawdę poruszająca..
    Co ten Kłos wyrabia? Czemu nic nie powiedział Oli? To było zwyczajnie chamskie. Trzymam kciuki alby nie wyjechał i dalej byli ze sobą szczęśliwi. Fragment ze skokiem Fannemela aż mi przypomniał ten wiekopomny konkurs <3
    Pozdrawiam i czekam na SZCZĘŚLIWY obrót sytuacji :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z Kłosem wpadł mi do głowy przypadkowo, ale postanowiłam go wykorzystać :) Zwyczajnie się bał... Może chciał pierwsze przemyśleć i postanowić a potem dobiero jej powiedzieć? Kto tam wie, ja w głowie Kłosa nie siedzę :P
      Anders <33
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Rozdział jak dla mnie bardzo na plus :)
    Miło, że chociaż w drobnym urywku pojawiły się skoki :3 Karol nie może wyjechać do Włoch, bo jakoś tak nie pasuje do tych wszystkich makaroniarzy ;) On jest typowy Polak i w Polsce ma zostać :D
    Anka sobie poradzi, nie ma wyjścia :)
    Dzisiaj bez marudzenia, bo akurat nie ma o co :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie się z Tobą zgadzam Kochana odnośnie co do Karola :)
      O dziwne xD
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Rozdział świetny. Rewelacyjnie opisałaś końcówkę i wszelkie uczucia jakie im towarzyszyły wtedy. Od razu można sobie wyobrazić tę scenę... Podobnie jak Matt wierze w to, że Anka da radę i żaden aut nie przydarzy jej się w tym najważniejszym meczu, meczu o życie.
    Myślę, że Karol gdyby wiedział o tym jaki obrót przybrało leczenie Anki od razu podjąłby decyzję o pozostaniu w Polsce, chyba, że potrzebne mu takie "wietrzenie głowy" po ostatnich wydarzeniach między tą dwójką...
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :*
      Wszystkiego będziecie się powoli dowiadywać :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Strasznie wzruszająca końcówka, normalnie się poryczałam, co mi się rzadko zdarza.Mam nadzieję, że Anka wygra jeden z najtrudniejszych meczy w życiu- o swoje zdrowie. Podobnie jak Matt wierzę, że da sobie rade. Czekam z niecierpliwością na osiemnastkę;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow. Miło mi, że to opowiadanie wywołuję w was takie uczucia. To takie fajne uczucie :)
      Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
  6. Karol Kłos - postać wybitna, która myśli o opuszczeniu Skry. Czegp mu dosypali do picia? xD Dla mnie nieważne jest to, że nie powiedział o wyjeździe Oli, ale to, że w ogóle o tym myśli... Niech nas nie opuszcza, błagam Cię! :)
    Przyszedł czas na izolatkę... Jeśli to ma pomóc, to jestem za! W sumie to Ania będzie widziała Matta przez szybę, więc aż tak tragicznie nie jest.
    Ogólnie miło mi się czytało ten rozdział i czekam na następny ;)
    Pozdrawiam :*
    gracogladackibicowac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah xD Chyba niczego, choć może chcą się pozbyć konkurencji :D
      Jeszcze nad tym pomyślę! :)
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Świetny rozdział! :D
    Super, że Anka jest tak zmotywowana. Tak trzymać! Wierzę, że się nie podda i wygra ten najważniejszy mecz w życiu. Silna z niej babka, a w ogóle innej opcji nie widzę.
    Ma przy sobie przyjaciółki i Matta, którzy będą ją wspierać, jak tylko potrafią.
    W ogóle genialnie opisałaś końcówkę i od razu miałam przed sobą wzruszający moment z 'Nad życie'.
    Pozdrawiam, buziaki! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom silna kobitka :D A do tego piękna i mądra ;)
      Dobrze, że nie otaczają ją fałszywi ludzie :P
      Nom nieco się na nim wzorowałam, ale mam nadzieję, że on wam nie przeszkadza :)
      Pozdraiwam :*

      Usuń
  8. Wzruszająca końcówka <3 Aż łezka się w oku kręci...
    Szalona Anka na rekordowy skok Fanniego! Chciałabym ją zobaczyć w tamtym momencie :D
    I minę Matta!
    Czekam na kolejny i duuużo weny ;)
    Buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xD Anderson musiał być nieźle zdziwiony :D
      Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
  9. Mam nadzieję, że ta walka zakończy się dla Ani wygraną.
    A wracając do tematu nowego opowiadania, to cieszę się, że masz w planach po Andersonie - Włodarczyka.

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, ja tam go uwielbiam, więc muszę jak najszybciej o nim napiosać :)
      Pozdrawiam
      :*

      Usuń