Nutka 4
[Karol]
Nie wiedziałeś co o tym wszystkim myśleć. Przez ten weekend spędzony w Rzeszowie znacznie zbliżyliście się do siebie z Anią. Bitwa na poduszki w jej pokoju i to iskrzące spojrzenie to jeszcze nic w porównaniu do wczorajszego wieczoru w klubie. Kochasz Olę
i to z nią chcesz być, ale gdy Ania jest blisko ciebie czujesz coś dziwnego. Taką radość na jej widok, uśmiech od razu wstępuję ci na usta, a serce przyśpiesza, kiedy siada obok ciebie i układa głowę na twoim ramieniu, wyżalając ci się jak bardzo jej ciężko po wydaleniu z klubu.Z rozmyśleń wyrywa cię czyjaś dłoń na ramieniu. Potrząsasz głową
i unosisz wzrok na Andrzeja, który spogląda na ciebie z uśmiechem.Przywraca cię do świata żywych, oznajmiając że zaraz wyjeżdżacie, a ty wciąż nie wsadziłeś walizki do bagażnika. Rzeczywiście! Stoisz nad nim już dobre kilkanaście minut, a obok twoich nóg nadal spoczywa bagaż. Uderzasz się otwartą dłonią w czoło i wkładasz czarną walizkę do schowka. Podążasz w stronę wejścia do klubowego autobusu, słysząc głośny śmiech Wrony. Gdyby tylko wiedział w jakiej sytuacji się znajdujesz. Opadasz bezwładnie na wolny fotel obok Włodarczyka i nakładasz na uszy swoje ulubione słuchawki.Wpatrujesz się tępo przed siebie, wsłuchując się w słowa piosenki " A ja będę twym aniołem". Od razu przed oczami masz obraz kołyszącej się w twoich ramionach Lisickiej, która przymyka powieki i układa głowę na twoim ramieniu, a ty szepczesz tekst piosenki do jej ucha, czując jak po jej ciele przechodzi dreszcz. Uśmiechasz się blado i natychmiast wybierasz z listy inną piosenkę. Zamykasz oczy i rozciągasz się, by po chwili ułożyć się wygodnie w fotelu. Nadal czujesz zmęczenie po wczorajszej imprezie. Wydaję ci się, że słyszysz za sobą jęk zawodu Wojtka, ale lekceważysz to i układasz głowę na małej poduszce przyłożonej do okna.
[Ania]
Te trzy dni mijają ci w ekstremalnie szybki tempie. Nim się oglądasz, siedzisz już w samochodzie Izabeli, tępo wpatrując się w pogrążony w ulewie Rzeszów. Ulice święcą pustkami, po za centrum gdzie mijają się spore grupy ludzi, którzy pewnie wracają z pracy, klnąc pod nosem, że nie wzięli parasolów. Odrywasz wzrok od szyby i spoglądasz ukradkiem na twoją przyjaciółkę. Kowalska ze skupieniem prowadzi samochód i ani na chwilę nie odrywa spojrzenia od jezdni mokrej od deszczu. Skręca w prawą stronę i patrzy na ciebie pytająco. Uśmiechasz się blado i wracasz do podziwiania krajobrazu za oknem. Po chwili twoja towarzyszka parkuje pod szpitalem w Rzeszowie i zerka w twoją stronę, układając swoją dłoń na twojej zimnej ręce. Silisz się na uśmiech, który chyba ci nie wychodzi, co stwierdzasz po jej minie. Wyjmuje kluczyki ze stacyjki i narzuca na ramię swoją torbę, wysiadając z samochodu. Ty jednak nadal siedzisz w środku i nie masz najmniejszej ochoty opuszczać jego wnętrza. Jednak musisz to zrobić. Im szybciej rozpoczniesz leczenie, tym szybciej wrócisz. W ogóle o czym ty myślisz? To nie byle jaka choroba, to cholerna białaczka, która nie jeden organizm doszczętnie zniszczyła i pozostawiła tylko rozpacz wśród bliskich. Masz jednak nadzieję, że z tobą tak nie będzie. Bierzesz głęboki oddech i w końcu otwierasz drzwi. Sięgasz po teczkę z twoimi papierami i spoglądasz zakłopotana na swoją przyjaciółkę. Iza kręci ze śmiechem głową, stwierdzasz że naprawdę gdybyś mogła to byś zwiała z tego parkingu niczym kogut przed siekierą. Przejmuje od ciebie stos świstków i chowa do swojej torby, pośpiesznie zamykając swoją brykę jednym naciśnięciem przycisku na kluczykach. Przełykasz głośno ślinę, wiedząc że już nie ma odwrotu i powolnym krokiem ruszasz w kierunku wejścia do budynku. Kowalska łapie cię pod ramie, by dodać ci otuchy i rozkłada nad wami parasol. Kilka minut później siedzcie już w recepcji, oczekując na swoją kolej. Zakładasz nogę na nogę i starasz powstrzymać się drżenie swojego całego ciała. Musisz się uspokoić. To tylko przyjęcie na oddział i pobyt w szpitalu, by zrobić ci wszystkie konkretne badania. Nawet ta myśl nie poprawia stanu rzeczy. Zaciskasz dłonie w pięści i przykładasz je do ust, przymykasz powieki i zaczynasz się powoli kołysać. Iza spogląda na ciebie zaniepokojona i przytula do siebie, szepcząc abyś się uspokoiła. Dobrze, że choć Oli tutaj nie ma, bo nie wiesz jakbyś mogła spojrzeć jej w twarz po tym cholernym tańcu w klubie. Karol to wyłącznie twój przyjaciel i nie możesz robić z nim takich rzeczy. Ola go przecież kocha, a on ją i to widać, więc nie możesz zepsuć im szczęścia. Tym bardziej, że ty kochasz Matthew, ale nadal boisz się spróbować. Choć po ostatnim spotkaniu w hali, po tej bolesnej dla niego kontuzji znów poczułaś, że nie jest ci on obojętny. Zależy ci na nim, ale boisz się zaanagażować, wybaczyć, gdyż on może popełnić znowu ten cholerny błąd, który zniszczył wasze szczęście i odwrócił wasz świat do góry nogami, w którym pojawiło się cierpienie, które wcześniej w waszym związku nigdy nie istniało. Jak na zawołanie dostrzegasz go przemierzającego korytarz, z obandażowaną kostką. Jak na taki uraz porusza się dość sprawnie. Chowasz swoją głowę na plecy Izy, ale on i tak cię zauważa. A ty dostrzegasz w jego spojrzeniu troskę i niepokój o ciebie. W tej samej chwili drzwi do gabinetu otwierają się, a asystentka prowadzącego cię lekarza, wypowiada głośno twoje imię i nazwisko. Podrywasz się z miejsca, czując jak uginają się pod tobą kolana. Gdyby nie szybka reakcja twojej przyjaciółki, pewnie padłabyś na podłogę. Zmierzasz w stronę drzwi z napisem " Doktor Marcin Mierzyński". W ostatniej chwili, przed zamknięciem za tobą drzwi do środka wślizguję się Izka.
-Dzień dobry. Widzę, że wreszcie posłuchała pani mojej rady i zdecydowała się na leczenie. Proszę niech panie usiądą. - wskazuję dłonią na dwa krzesła na przeciw niego. - Więc na początku proszę mi tutaj podać wyniki badań, które robiła pani dla trenera i powiedzieć jak się pani czuję obecnie? - mówi, podpierając brodę na rękach.
Kowalska wyciąga teczkę i podaję ci ją, a ty wciągasz z niej wyniki niedawnych badań oraz jakiś papier, na który postawiona jest twoja diagnoza z pierwszej wizyty u pana Marcina. Lekarz z zainteresowaniem przegląda szpitalne papierki i czeka na twoją odpowiedź.
-Obecnie jest w porządku. Mam tylko lekkie zawroty głowy z nerwów. - przerywasz wreszcie ciszę panującą w pomieszczeniu.
Doktor kiwa tylko głową i wręcza ci skierowanie na oddział onkologiczny. Wstajesz ze swojego miejsca i poddajesz mu dłoń na pożegnanie. Gdy wychodzicie przypomina ci jeszcze o zjawieniu się zaraz na 4 piętrze i ostrzega, że sprawdzi czy rzeczywiście tak zrobiłaś. Odpowiadasz mu delikatnym uśmiechem i naciskasz na klamkę, otwierając drzwi. Pomagasz Izabeli wnieść do szpitala twojego bagaże i oboje wjeżdżacie windą na oddział. Pielęgniarka wskazuję ci twoją salę i każde odpoczywać. Zamykasz się w uścisku przyjaciółki, cicho łkając. Wiesz, że będzie cię tu odwiedzać, ale to nie to samo co wspólne wieczory pędzone na oglądaniu meczy czy filmów. W końcu pani Ala wygania ją z sali, a ty posłusznie układasz się na łóżku i krzywisz lekko, kiedy ona wbija ci tak zwany motylek w rękę. Przebierasz się w wygodną, długą koszulkę z logiem Asseco, którą masz od Matta i opadasz na wygodny materac, okrywając się białą kołdrą. Przymykasz powieki, pod którymi gromadzą się łzy i zdajesz sobie sprawę, że naprawdę go teraz potrzebujesz. Chcesz, żeby tutaj teraz był. Siedział obok ciebie i trzymał twoją dłoń w swojej. Anno, po raz kolejny za nim tęsknisz. Za tym cholernym dupkiem, ale twoim ukochanym dupkiem. Z rozmyśleń wyrywa cię ciche pukanie. Natychmiast otwierasz oczy i kierujesz swój wzrok na framugę drzwi, o którą opiera się Matt. Uśmiechasz się pod nosem i ruchem dłoni zachęcasz go do podejścia bliżej. Brunet posłusznie wykonuję twoją prośbę i siada na taborecie obok twojego łóżka, wyjmując z za pleców reklamówkę, pełna różnorakich rzeczy.
-Cześć. Pomyślałem, że wpadnę po tym jak zobaczyłem cię na korytarzu, coś mi podpowiadało, że będziesz tutaj na dłużej.-mówi z uśmiechem. - By cię tu nie zagłodzili tym ohydnym jedzeniem przyniosłem ci coś od siebie. Twoje ukochane Milky waye, nieco owoców, najwięcej mandarynek, twoje ulubione spaghetti i inne pierdoły. - śmieje się uroczo.
-Dziękuję. - odpowiadasz z delikatnym uśmiechem, ponosząc się ku górze. - Boże! Pamiętasz jak siedziliśmy nocami na mojej kanapie i obżeraliśmy się tymi batonami, aż trener na mnie krzyczał, że przytyłam za dużo? Haha.- po sali roznosi się wasz śmiech.
-Pamiętam, pamiętam. Nawet nie wiesz ile bym dał, byśmy znowu tak siedzieli razem.- spogląda głęboko w twoje oczy, a ty pękasz.
Po twoich policzkach spływają pojedyncze łzy. Tak bardzo tęsknisz za tymi chwilami. Za waszym radosnym śmiechem, jego ramionami, subtelnymi pocałunkami... Bez słowa wtulasz się w jego tors, a on jeszcze bardziej przyciąga cię do siebie . Opierasz głowę o jego prawą pierś, cicho łkając. Wdychasz zapach tych uniklanych perfum, czując jak chęć zasmakowania jego ust nasila się. Matthew nachyla się nad twoją twarzą i spogląda wprost w twoje czekoladowe tęczówki. Czujesz się jakby swoim spojrzeniem prześwietlał cię na wylot. Jakby dokładnie widział, że walczysz ze sobą, by go nie pocałować. Ale wtedy to on wykonuje ten pierwszy krok i przybliża swoją twarz do twojej. Dzieli was kilkanaście milimetrów. Unosisz się i muskasz delikatnie jego wargi, a on zachowuje się jakby nie mógł w to uwierzyć. Całkowicie zamiera, ale po chwili opamiętuje się i przejmuje inicjatywę, nasilając pocałunek. Chcesz tego. Chcesz toczyć bitwę z jego jezykiem. Przygryzasz jego dolną wargę, czując kroplę jego krwi. Wiesz, że to uwielbia. Mruczy pod nosem i odsuwa się od ciebie. Uśmiechasz się szczerze i opadasz na miękką pościel.
-Matt, ja chyba chcę spróbować. - szepczesz z uczuciem ulgi. - Kocham Cię.-mówisz czule, spoglądajac na jego twarz.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo czekałem na te słowa z twoich ust.- mówi z uśmiechem, składając na twoim czole delikatny pocałunek.
~*~
Wiem, wiem. Rozdział nudny jak flaczki z olejem, a do tego krótki, no ale naprawdę dziś miałam mega roboty na założeniu e-boka z poprzednią historią, czyli Matta i Alice :) Jeśli ktośby był chętny na zakup to klik. Postaram się by w środę się troche więcej działo :3 Ale na razie akajca będzie rozgrywać się w znienawidzonych przez wszystkich szpitalu :D No, ale nie myślcie, że będzie tak monotonnie jak dziś :) Będzie Matt... Dziękuję za wszystkie wejścia na tego bloga, komentarze oraz rozmowy na facebooku czy gg :* Jeśli chcecie pogadać o siatkówce czy życiu chętnie z wami popisze :3 Kontakt . Zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu :3 Pozdrawiam i do środy :*
PS: Wronka mistrz ! :D Bravo dla naszych chłopaków :3 <3
i to z nią chcesz być, ale gdy Ania jest blisko ciebie czujesz coś dziwnego. Taką radość na jej widok, uśmiech od razu wstępuję ci na usta, a serce przyśpiesza, kiedy siada obok ciebie i układa głowę na twoim ramieniu, wyżalając ci się jak bardzo jej ciężko po wydaleniu z klubu.Z rozmyśleń wyrywa cię czyjaś dłoń na ramieniu. Potrząsasz głową
i unosisz wzrok na Andrzeja, który spogląda na ciebie z uśmiechem.Przywraca cię do świata żywych, oznajmiając że zaraz wyjeżdżacie, a ty wciąż nie wsadziłeś walizki do bagażnika. Rzeczywiście! Stoisz nad nim już dobre kilkanaście minut, a obok twoich nóg nadal spoczywa bagaż. Uderzasz się otwartą dłonią w czoło i wkładasz czarną walizkę do schowka. Podążasz w stronę wejścia do klubowego autobusu, słysząc głośny śmiech Wrony. Gdyby tylko wiedział w jakiej sytuacji się znajdujesz. Opadasz bezwładnie na wolny fotel obok Włodarczyka i nakładasz na uszy swoje ulubione słuchawki.Wpatrujesz się tępo przed siebie, wsłuchując się w słowa piosenki " A ja będę twym aniołem". Od razu przed oczami masz obraz kołyszącej się w twoich ramionach Lisickiej, która przymyka powieki i układa głowę na twoim ramieniu, a ty szepczesz tekst piosenki do jej ucha, czując jak po jej ciele przechodzi dreszcz. Uśmiechasz się blado i natychmiast wybierasz z listy inną piosenkę. Zamykasz oczy i rozciągasz się, by po chwili ułożyć się wygodnie w fotelu. Nadal czujesz zmęczenie po wczorajszej imprezie. Wydaję ci się, że słyszysz za sobą jęk zawodu Wojtka, ale lekceważysz to i układasz głowę na małej poduszce przyłożonej do okna.
[Ania]
Te trzy dni mijają ci w ekstremalnie szybki tempie. Nim się oglądasz, siedzisz już w samochodzie Izabeli, tępo wpatrując się w pogrążony w ulewie Rzeszów. Ulice święcą pustkami, po za centrum gdzie mijają się spore grupy ludzi, którzy pewnie wracają z pracy, klnąc pod nosem, że nie wzięli parasolów. Odrywasz wzrok od szyby i spoglądasz ukradkiem na twoją przyjaciółkę. Kowalska ze skupieniem prowadzi samochód i ani na chwilę nie odrywa spojrzenia od jezdni mokrej od deszczu. Skręca w prawą stronę i patrzy na ciebie pytająco. Uśmiechasz się blado i wracasz do podziwiania krajobrazu za oknem. Po chwili twoja towarzyszka parkuje pod szpitalem w Rzeszowie i zerka w twoją stronę, układając swoją dłoń na twojej zimnej ręce. Silisz się na uśmiech, który chyba ci nie wychodzi, co stwierdzasz po jej minie. Wyjmuje kluczyki ze stacyjki i narzuca na ramię swoją torbę, wysiadając z samochodu. Ty jednak nadal siedzisz w środku i nie masz najmniejszej ochoty opuszczać jego wnętrza. Jednak musisz to zrobić. Im szybciej rozpoczniesz leczenie, tym szybciej wrócisz. W ogóle o czym ty myślisz? To nie byle jaka choroba, to cholerna białaczka, która nie jeden organizm doszczętnie zniszczyła i pozostawiła tylko rozpacz wśród bliskich. Masz jednak nadzieję, że z tobą tak nie będzie. Bierzesz głęboki oddech i w końcu otwierasz drzwi. Sięgasz po teczkę z twoimi papierami i spoglądasz zakłopotana na swoją przyjaciółkę. Iza kręci ze śmiechem głową, stwierdzasz że naprawdę gdybyś mogła to byś zwiała z tego parkingu niczym kogut przed siekierą. Przejmuje od ciebie stos świstków i chowa do swojej torby, pośpiesznie zamykając swoją brykę jednym naciśnięciem przycisku na kluczykach. Przełykasz głośno ślinę, wiedząc że już nie ma odwrotu i powolnym krokiem ruszasz w kierunku wejścia do budynku. Kowalska łapie cię pod ramie, by dodać ci otuchy i rozkłada nad wami parasol. Kilka minut później siedzcie już w recepcji, oczekując na swoją kolej. Zakładasz nogę na nogę i starasz powstrzymać się drżenie swojego całego ciała. Musisz się uspokoić. To tylko przyjęcie na oddział i pobyt w szpitalu, by zrobić ci wszystkie konkretne badania. Nawet ta myśl nie poprawia stanu rzeczy. Zaciskasz dłonie w pięści i przykładasz je do ust, przymykasz powieki i zaczynasz się powoli kołysać. Iza spogląda na ciebie zaniepokojona i przytula do siebie, szepcząc abyś się uspokoiła. Dobrze, że choć Oli tutaj nie ma, bo nie wiesz jakbyś mogła spojrzeć jej w twarz po tym cholernym tańcu w klubie. Karol to wyłącznie twój przyjaciel i nie możesz robić z nim takich rzeczy. Ola go przecież kocha, a on ją i to widać, więc nie możesz zepsuć im szczęścia. Tym bardziej, że ty kochasz Matthew, ale nadal boisz się spróbować. Choć po ostatnim spotkaniu w hali, po tej bolesnej dla niego kontuzji znów poczułaś, że nie jest ci on obojętny. Zależy ci na nim, ale boisz się zaanagażować, wybaczyć, gdyż on może popełnić znowu ten cholerny błąd, który zniszczył wasze szczęście i odwrócił wasz świat do góry nogami, w którym pojawiło się cierpienie, które wcześniej w waszym związku nigdy nie istniało. Jak na zawołanie dostrzegasz go przemierzającego korytarz, z obandażowaną kostką. Jak na taki uraz porusza się dość sprawnie. Chowasz swoją głowę na plecy Izy, ale on i tak cię zauważa. A ty dostrzegasz w jego spojrzeniu troskę i niepokój o ciebie. W tej samej chwili drzwi do gabinetu otwierają się, a asystentka prowadzącego cię lekarza, wypowiada głośno twoje imię i nazwisko. Podrywasz się z miejsca, czując jak uginają się pod tobą kolana. Gdyby nie szybka reakcja twojej przyjaciółki, pewnie padłabyś na podłogę. Zmierzasz w stronę drzwi z napisem " Doktor Marcin Mierzyński". W ostatniej chwili, przed zamknięciem za tobą drzwi do środka wślizguję się Izka.
-Dzień dobry. Widzę, że wreszcie posłuchała pani mojej rady i zdecydowała się na leczenie. Proszę niech panie usiądą. - wskazuję dłonią na dwa krzesła na przeciw niego. - Więc na początku proszę mi tutaj podać wyniki badań, które robiła pani dla trenera i powiedzieć jak się pani czuję obecnie? - mówi, podpierając brodę na rękach.
Kowalska wyciąga teczkę i podaję ci ją, a ty wciągasz z niej wyniki niedawnych badań oraz jakiś papier, na który postawiona jest twoja diagnoza z pierwszej wizyty u pana Marcina. Lekarz z zainteresowaniem przegląda szpitalne papierki i czeka na twoją odpowiedź.
-Obecnie jest w porządku. Mam tylko lekkie zawroty głowy z nerwów. - przerywasz wreszcie ciszę panującą w pomieszczeniu.
Doktor kiwa tylko głową i wręcza ci skierowanie na oddział onkologiczny. Wstajesz ze swojego miejsca i poddajesz mu dłoń na pożegnanie. Gdy wychodzicie przypomina ci jeszcze o zjawieniu się zaraz na 4 piętrze i ostrzega, że sprawdzi czy rzeczywiście tak zrobiłaś. Odpowiadasz mu delikatnym uśmiechem i naciskasz na klamkę, otwierając drzwi. Pomagasz Izabeli wnieść do szpitala twojego bagaże i oboje wjeżdżacie windą na oddział. Pielęgniarka wskazuję ci twoją salę i każde odpoczywać. Zamykasz się w uścisku przyjaciółki, cicho łkając. Wiesz, że będzie cię tu odwiedzać, ale to nie to samo co wspólne wieczory pędzone na oglądaniu meczy czy filmów. W końcu pani Ala wygania ją z sali, a ty posłusznie układasz się na łóżku i krzywisz lekko, kiedy ona wbija ci tak zwany motylek w rękę. Przebierasz się w wygodną, długą koszulkę z logiem Asseco, którą masz od Matta i opadasz na wygodny materac, okrywając się białą kołdrą. Przymykasz powieki, pod którymi gromadzą się łzy i zdajesz sobie sprawę, że naprawdę go teraz potrzebujesz. Chcesz, żeby tutaj teraz był. Siedział obok ciebie i trzymał twoją dłoń w swojej. Anno, po raz kolejny za nim tęsknisz. Za tym cholernym dupkiem, ale twoim ukochanym dupkiem. Z rozmyśleń wyrywa cię ciche pukanie. Natychmiast otwierasz oczy i kierujesz swój wzrok na framugę drzwi, o którą opiera się Matt. Uśmiechasz się pod nosem i ruchem dłoni zachęcasz go do podejścia bliżej. Brunet posłusznie wykonuję twoją prośbę i siada na taborecie obok twojego łóżka, wyjmując z za pleców reklamówkę, pełna różnorakich rzeczy.
-Cześć. Pomyślałem, że wpadnę po tym jak zobaczyłem cię na korytarzu, coś mi podpowiadało, że będziesz tutaj na dłużej.-mówi z uśmiechem. - By cię tu nie zagłodzili tym ohydnym jedzeniem przyniosłem ci coś od siebie. Twoje ukochane Milky waye, nieco owoców, najwięcej mandarynek, twoje ulubione spaghetti i inne pierdoły. - śmieje się uroczo.
-Dziękuję. - odpowiadasz z delikatnym uśmiechem, ponosząc się ku górze. - Boże! Pamiętasz jak siedziliśmy nocami na mojej kanapie i obżeraliśmy się tymi batonami, aż trener na mnie krzyczał, że przytyłam za dużo? Haha.- po sali roznosi się wasz śmiech.
-Pamiętam, pamiętam. Nawet nie wiesz ile bym dał, byśmy znowu tak siedzieli razem.- spogląda głęboko w twoje oczy, a ty pękasz.
Po twoich policzkach spływają pojedyncze łzy. Tak bardzo tęsknisz za tymi chwilami. Za waszym radosnym śmiechem, jego ramionami, subtelnymi pocałunkami... Bez słowa wtulasz się w jego tors, a on jeszcze bardziej przyciąga cię do siebie . Opierasz głowę o jego prawą pierś, cicho łkając. Wdychasz zapach tych uniklanych perfum, czując jak chęć zasmakowania jego ust nasila się. Matthew nachyla się nad twoją twarzą i spogląda wprost w twoje czekoladowe tęczówki. Czujesz się jakby swoim spojrzeniem prześwietlał cię na wylot. Jakby dokładnie widział, że walczysz ze sobą, by go nie pocałować. Ale wtedy to on wykonuje ten pierwszy krok i przybliża swoją twarz do twojej. Dzieli was kilkanaście milimetrów. Unosisz się i muskasz delikatnie jego wargi, a on zachowuje się jakby nie mógł w to uwierzyć. Całkowicie zamiera, ale po chwili opamiętuje się i przejmuje inicjatywę, nasilając pocałunek. Chcesz tego. Chcesz toczyć bitwę z jego jezykiem. Przygryzasz jego dolną wargę, czując kroplę jego krwi. Wiesz, że to uwielbia. Mruczy pod nosem i odsuwa się od ciebie. Uśmiechasz się szczerze i opadasz na miękką pościel.
-Matt, ja chyba chcę spróbować. - szepczesz z uczuciem ulgi. - Kocham Cię.-mówisz czule, spoglądajac na jego twarz.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo czekałem na te słowa z twoich ust.- mówi z uśmiechem, składając na twoim czole delikatny pocałunek.
~*~
Wiem, wiem. Rozdział nudny jak flaczki z olejem, a do tego krótki, no ale naprawdę dziś miałam mega roboty na założeniu e-boka z poprzednią historią, czyli Matta i Alice :) Jeśli ktośby był chętny na zakup to klik. Postaram się by w środę się troche więcej działo :3 Ale na razie akajca będzie rozgrywać się w znienawidzonych przez wszystkich szpitalu :D No, ale nie myślcie, że będzie tak monotonnie jak dziś :) Będzie Matt... Dziękuję za wszystkie wejścia na tego bloga, komentarze oraz rozmowy na facebooku czy gg :* Jeśli chcecie pogadać o siatkówce czy życiu chętnie z wami popisze :3 Kontakt . Zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu :3 Pozdrawiam i do środy :*
PS: Wronka mistrz ! :D Bravo dla naszych chłopaków :3 <3
A więc.... Co tu dużo gadać :) Nareszcie będą razem. Ania dała mu szansę i mam nadzieję, że Matt jej nie zmarnuje. A jeżeli zmarnuje, to... jest idiotą xd Mówi się chyba, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. W tym przypadku to nieprawda ;) Ciekawi mnie też wątek z Karolem, ale muszę być cierpliwa. :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńgracogladackibicowac.blogspot.com
Dokładnie, w ich przypadku to dobry znak :3
UsuńPozdrawiam i do zobaczenia :*
Jejku! Kocham Cię za ten rozdział! <3
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że Ania dała mu szansę. Przynajmniej ma jeszcze większą motywację, by walczyć i oczywiście wygrać walkę z białaczką. Mam nadzieję, że tym razem Anderson tego nie popsuje i będą szczęśliwi.
Ciekawe, jak rozwinie się wątek z Karolem. W końcu i on coś dziwnego poczuł do Lisickiej.
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Haha xD A ja Ciebie za twojego bloga o Miśku :* <3
UsuńJak Matt już jej pomaga to nie ma opcji by przegrała :3
Rozwinie się na bardzo ciekawy :D
Pozdrawiam i do jutra :*
Taki Wspaniały Rozdział <3 WRESZCIE SĄ RAZEM , WRESZCIE <3 Nieważne, że krótki , to mogę przeboleć! Mam nadzieję, że Matt nie zmarnuje tej szansy, a jak zmarnuje to normalnie Go zatłuczę ! Choć też może być tak, że Anka coś źle zrobi , ale w tym przypadku to najmniej prawdopodobna wersja. Takie 2 słodkie pary - Karol i Ola, Matt i Ania. Tak długo na to czekałam, bo aż 13 rodziałów, choć wiem, że dłuho to się nie utrzyma, ponieważ przez następne 20 rozdziałow (Może Więcej :D) coś wymyślisz !
OdpowiedzUsuńTrzeba się cieszyć chwilami, bo tak szybko odchodzą!
Hahaha, A Andrzej jak zwykle śmieszny. Teraz niech szoruje wszystkie szyby w całym domu!! :D A tak poza tym BRAWO CHŁOPAKI , jesteśCIE WIELCY !
Pozdrawiam ;* I czekam na 14 :* ° Natalia
A juz się obawiałam o swoje życie z tą długością, a tu proszę zaskakujesz mnie po raz setny :3 Ty tam nie miej Anki za taką świętoszkę, bo ona do takich nie należy :D Wymyślę, wymyślę XD Już mam wszytsko zaplanowane ;)
UsuńMasz rację z tym cytatem :)
Hah i tak tylko byczy się na treningach i na ławkach rezerwowych, to co ma do roboty? :D Haha xD
Pozdrawiam i do zobaczenia :*
A więc będzie Matt...
OdpowiedzUsuńOczywiście wiesz, że ja jestem serduszkiem przy Karolu? ;D
Co to Twoje opowiadanie zrobiło, żeby bratać się z wrogiem :O XDD
Weny, buziaki ;*
Zapraszam przy okazji do Rafała..
http://krotka-historia-pewnej-znajomosci.blogspot.com/
Wiem, wiem.
UsuńKarol to nie żaden wróg :P Nawet jak kochasz tych swoich Rzeszowian, to każdy kibic siatkówki chyba jego i Andrzeja uwielbia, więc bzdór nie gadaj...
Pozdrawiam i do zobaczenia :*
Uwielbiam cię za ten rozdział, choć wiem, że długo nie potrwa ta sielanka, bo na pewno coś wymyślisz. Strasznie się ciesze, że Matt i Ania są razem, bo Anka ma kolejny powód do walki o swoje zdrowie. Mam nadzieję, że Anderson ponownie nie skrzywdzi naszej Lisickiej. Z wielką niecierpliwością czekam na czternastkę ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńP.s. BRAWO CHŁOPAKI!!!! JESTEŚCIE WIELCY :)
Kochana, ja już wszystko mam zaplanowane :3
UsuńNo zobaczymy jak to będzie z ich szczęściem ;)
Pozdrawiam i do zobaczenia ;*
Jestem dopiero teraz, bo ostatnio nie miałam czasu - koniec ferii, szkoła, lekcje i takie tam :/
OdpowiedzUsuńCzytałam dwa rozdziały pod rząd i pod względem treści bardziej podobał mi się poprzedni, ale jeśli patrzeć po błędach to ten był zdecydowanie bardziej poprawny ;)
Może i jestem zła, ale mi tam się bardziej widzi Ania i Kłos, nie Matt ;) Nie wiem jak to ułożysz, ale ja tam będę po cichu liczyła, że po mojemu (o ile Ania wcześniej nie opuści tego świata oczywiście).
Nie mam szczerze pojęcia, co tu jeszcze dodać ;) Tak więc weny no i tak dalej :*
Buźki ♡
Nie tłumacz się, wiem co teraz przeżywasz :( Ja na szczęcie mam wolne :3
UsuńWiesz, ten był poprawiony, a tamten nie xD Bo to od ochoty i pory zależy czy jest on sprawdzony :P
Dziękuję i do zobaczenia :*
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńAnia wybrała Andersona, ale wiesz że ja trzymam kciuki za Karola ;)
Pozdrawiam i weny kochana :D
Buziole ;*
Dziękuję i obeciuję, że wpadnę może jeszcze dziś do Ciebie :*
UsuńPozdrawiam :3
Nareszcie Matt i Anka! <3
OdpowiedzUsuńCzekałam na to ;*
Oni się kochają :3
Niech Matthew tego nie spiepszy bo uduszę! :D
Pozdrowienia dla wspaniałej oraz niezmiernie wybitnej pisareczki ;* :D ;p
Zapewniam, że Matti nic kompletnie nie zepsuję :3
UsuńHaha xD Co to ma znaczyć? :D
Ja wybitna i wspaniała?
Haha xD
Pozdrawiam Olę :*
bardzo ciekawe.. opowiadanie zaczęłam czytać niedawno a naprawdę wciąga ;)
OdpowiedzUsuńPóki co zapraszam do mnie :
http://ironiaa-losu.blogspot.com/
dopiero zaczynam :D
Życzę dużo weny
xx
Witam w moim świecie i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :3
UsuńPozdrawiam i dziękuję :*
po pierwsze strasznie Cię przepraszam za swoją nieobecność, ale nauczyciele w mojej szkole teraz wariują haha i codziennie mam jakieś kartkówki czy sprawdziany więc weekend spędziłam na nauce, a czas wolny wykorzystałam na napisanie nowego rozdziału, żebyście nie musiały czekać, dopiero dzisiaj mam trochę luzu pod wieczór więc postanowiłam w końcu nadrobić :)
OdpowiedzUsuńa więc tak: wszystko mi się podoba, idealnie opisujesz uczucia Lisickiej i Matta, dobrze że dała mu drugą szansę! Mam nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży, a ania wyzdrowieje, chyba nie zniosłabym jakby nasza bohaterka umarła ;o
tylko ten Kłosu kurczę wyraźnie widać, że ich do siebie ciągnie, ale z drugiej strony Kłos jest z Olą, która jest naprawdę świetną dziewczyną, a dodatkowo Mattowi zależy na Ani...
czuje że nasz Karollo mocno tu jeszcze namiesza ;p no ale to przekonam się w późniejszych rozdziałach
więcej scen Anka + Matt <3 są takie urocze haha :D
pozdrawiam i życzę udanych ferii, niestety ja na swoje muszę poczekać jeszcze dwa tygdonie :C :*
Nie musisz się tłumaczyć, ja wszystko rozumiem :)
UsuńMa Matta, większą motywację, więc nie będzie miała chyba problemu, by wyzdrowieć :3 Karol nie bez sensu został tu wprowadzony i masz rację, że namiesza :D
Postaram się, postaram <3
Dziękuję i również pozdrawiam :*
Doczekałam się nareszcie, że w końcu Ania się przełamała i przyznała się nie tylko przed sobą do swoich uczuć względem Matta. Trzymam kciuki za to, żeby tym razem Anderson odpowiednio się zachowywał :p
OdpowiedzUsuńAnia i Karol hmm... robi się coraz dziwniej. Obie strony zdążyły już to zauważyć, ale nie pozostaje mi nic innego jak poczekać na dalszy rozwój wypadków. Mam tylko nadzieję, że oboje wytrwają szczęśliwie w swoich związkach :)
Pozdrawiam i do następnego :)
Spokojnie, Matt takiej szansy na pewno nie zmarnuję :) Nie mam tego w planach.
UsuńPozdrawiam i do jutra :*