Rozdział z dedykacją dla Nicollate za rozmowy na gg :D ;* Mam nadzieję, że to badziewie w moim wykonaniu Ci się spodoba :P Miłej lektury! Z góry przepraszam za wszystkie błędy, ale nie mam już siły sprawdzać :(
[Ania]
[Ania]
W wyśmienitym humorze zasiadasz przed powieszonym na ścianie, wielkim, plazmowym telewizorem, wsłuchując się w słowa gości studia przed meczowego. Przeczesujesz szczotką mokre jeszcze kosmyki włosów, oczekując swoich koleżanek, które zadecydowały, że pokój atakujących doskonale nadaje się do obejrzenia tak ważnego meczu. Kaśka z uśmiechem na ustach zamyka za sobą drzwi, oznajmiając że dziewczyny zaraz tutaj będą. Kiwasz jedynie głową i poprawiasz się na łóżku, skupiając swój wzrok na twarzy blondyna, który właśnie odpytywany jest przez Tomka Swędrowskiego. Śmiejesz się pod nosem, kiedy Kłos zapewnia, że USA zaskakuje ich słodkiej zemsty za Mistrzostwa Świata oraz polskiej, znakomitej Żubrówki. Kapitan reprezentacji znika na rozgrzewkę, a w tym samym czasie do twojego lokum, dzielonego ze Skowrońską wpadają roześmiane i podniecone szykującym się wieczorem dziewczyny. Witasz się z każdą swoim szczerym, rozbrajającym uśmiechem i poklepujesz wolne miejsce na łóżku. Momentalnie obok ciebie pojawia się Kąkolewska i Werblińska. Chwilę później drzwi zatrzaskują się za pochłoniętym rozmową telefoniczną Nawrockim. Wzdychasz głośno i zrywasz się z miękkiego materacu, podchodząc do selekcjonera kadry. Ze słodkim uśmiechem wyrywasz mu komórkę z dłoni i przykładasz do swojego ucha:
-Oddzwoni później. Miłego wieczoru.
-Anka! Co ty robisz?! - pyta zirytowany.-Dzwonił prezes, a ty zwyczajnie go odesłałaś z kwitkiem.
-Taka to ta nasza Lisicka. Nie bez powodu w jej nazwisku jest 'lis'. Sprytny lisek.- stwierdza z uśmiechem Kaśka, na co dziewczyny parskają śmiechem.
-Oj dziewczyny, co ja z wami mam?- pyta trener, kręcąc ze śmiechem głową.-To gdzie mogę usiąść?
Agnieszka wskazuję mu dłonią miejsce obok Kaśki, a ty z zainteresowaniem wpatrujesz się w rozciągających się zawodników. Kiedy kamera zatrzymuje się na twarzy doskonale znanego ci Amerykanina układasz głową na dłoniach i wzdychasz rozmarzona, wpatrując się jego błękitne tęczówki. Matt po chwili dostrzega bliskość kamerzysty i posyła w jego stronę całusa. Dziewczyny znacząco spoglądają na ciebie, a ty wzruszasz jedynie ramionami. Co ta miłość z tobą robi?
-Popcorn i pepsi mamy? - przerywasz panującą od kilku minut ciszę.
-Jakie pepsi, Lisicka? - unosi pytająco brwi Nawrocki.- Czy ja o czymś nie wiem?
-Jejku! Przejęzyczyłam się. Chodziło mi o wodę. Mamy?
-Pewnie.- odpowiada, któraś z dziewczyn.
Sięgasz ręką do wielkiej miski wypełnionej prażoną kukurydzą i nabierasz pełną garść, by po chwili jej zawartość wylądowała w twojej buzi. Nim zauważasz chłopaki odkładają już piłki do koszyków i ustawiają się rzędem, by zaprezentować się kibicom i odśpiewać hymn.Kiedy po TAURON Arenie rozbrzmiewa znana wszystkim Polakom melodia natychmiast zaczynasz śpiewać wraz z ustawionymi na parkiecie siatkarzami. Dziewczyny i trener także idą w twoją drogę, czym powodują, że pokój 214 wypełnia się wokalnymi umiejętnościami. Przybijasz z wszystkimi gośćmi w twoim pokoju piątki i typujesz z innymi wyjściową szóstkę. Jako pierwszy na boisku pojawia się Kuba Jarosz, następnie Fabian Drzyzga, później Karol Kłos, Piotrek Nowakowski, Bartosz Kurek oraz Michał Kubiak. Zadowolona ze swojego przywidzenia upijasz dyskretnie szklankę Pepsi. Spoglądasz morderczo na Kaśkę, kiedy ta wybucha głośnym śmiechem. Już po chwili śledzisz także wybiegających na boisko Amerykanów. Rozpoczynają goście od zagrywki Sandera, która ląduje daleko od białej linii. Jarosz wolnym krokiem kieruje się w stronę pola serwisowego, na co Kurek śmieje się pod nosem. Po chwili jednak posyła mocną, wyciągającą zagrywkę w stronę Sandera, która odbija się od jego rąk i ląduje w jednym z sektorów. Uradowana przybijasz piątki z dziewczynami, ale ani na chwilę nie odrywasz wzroku od telewizora. Kolejny solidny serwis rudowłosego siatkarza, ale tym razem Amerykanom udaje się go przyjąć, po czym zdobywają punkt z prawego ataku, na którym rozstawiony jest Anderson. Z uśmiechem na ustach spoglądasz w serwującego właśnie bruneta. Dostrzegasz jak krzywi się lekko, kiedy piłka ląduje sporo za boiskiem. Początek jest naprawdę wyrównany i ciekawy. Nim zauważasz zbliża się już koniec pierwszej partii, w której prowadzą Polacy przewagą trzech punktów. Kurek po zdobyciu trzech punktów z pola serwisowego niezmiernie się cieszy, na co wasz pokój wypełnia się głośnym śmiechem. Za czwartym razem niestety nie trafia w pomarańczowe pole. 23:21 dla Polski. Mocna zagrywka Maxwella, która jednak nie sprawia kłopotów z przyjęciem Kubiakowi, który po chwili jest już przy siatce i kończy atak w niesamowitym stylu. Kibice natychmiast wstają miejsc, kiedy na tablicy pojawia się 24:21 dla biało-czerwonych i klaskają w dłonie, krzycząc tradycyjnie " ostatni!". Czynisz to samo wraz z dziewczynami, które zaciskają mocno kciuki i z nadzieją wpatrują się w plazmę. Klniesz cicho, kiedy żółto-niebieska Mikasa zatrzymuje się na górnej taśmie siatki. 24:22! Psuje Anderson! Niczym wyrwana ze snu podskakujesz do góry, niezmiernie ciesząc się z wygranego przez Polskę seta.
Kilkadziesiąt minut później łapiesz się załamana za głowę, kiedy to USA prowadzi już 15:10. Jednak wciąż wierzysz. Wiesz doskonale, że chłopaki są zdolni odrobić taką przewagę. Oni potrafią przecież robić cuda. Klaszczesz mocno w dłonie, wykrzykując motywujące dopingi, choć wiesz doskonale, że cię nie usłyszą. To działa! Kurek od dłuższej chwili wreszcie trafia zagrywką, która ląduję dokładnie w samym narożniku. Radość chłopaków jest nie do opisania. Nagle jakby wybudzają się z zimowego snu i zaczynają grać na najwyższym poziomie. Anderson cztery razy pod rząd zostaje złapany potrójnym blokiem, na co polscy kibice odpowiadają głośnym " W górę serca, bo Polska wygra mecz!".Po dłuższej chwili wreszcie dochodzi do remisu! Drzyzga wreszcie ma do kogo wystawiać, bo chłopaki rewelacyjnie radzą sobie z obijaniem amerykańskiego bloku. Nim się oglądasz jest już 20:18. Kolejna nerwowa końcówka, w której to tym razem Jankesi wychodzą na prowadzenie dzięki kilku akcjom ze środka. Chłopaki się jednak nie poddają. Przecież to Polscy siatkarze, nie byle jacy. To biało-czerwone lwy, które walczą do samego końca. Po kilkunastu minutach z uśmiechem na ustach wznosisz toast za kolejny set na korzyść twoich rodaków.
Wrzeszczysz niemiłosiernie, kiedy trudny wlot Kłosa kończy to wyrównane spotkanie. Rzucasz się na szyje roześmianej Kaśce, która tylko przytula cię mocno i radzi porozmawiać z Mattem. Odrywasz się od jej i niechętnie przytakujesz głową. Po chwili przytulasz każdą dziewczynę, która znajduję się w twoim lokum, a na sam koniec trenera. Wszyscy śmieją się niemiłosiernie z twojego szczęścia. Dziewczyny powoli opuszczają twoje cztery ściany, życząc ci dobrej nocki, na co ty odpowiadasz tym samym i całusem w policzek.Gdy zostajesz sama zmęczona opadasz na swoje miękkie łóżko i przykrywasz się delikatnie kołdrą, opierając głowę na wielkiej poduszce. Z ciekawością wysłuchujesz wywiadów z zawodnikami oraz opinii ekspertów. Twoje zdziwienie sięga zenitu, kiedy do Tomasza Swędrowskiego proszony jest atakujący USA. Matt z delikatnym uśmiechem staje obok polskiego dziennikarza, spoglądając w kamerę.
-Witaj Matt.Opowiedz krótko o dzisiejszym meczu w waszym wykonaniu. Graliście na bardzo wysokim poziomie, ale czegoś zabrakło do wygrania tej drugiej partii. Tylko czego? -rozpoczyna komentator Polsatu, podsuwając po chwili mikrofon w stronę Matta.
-Dzień dobry wszystkim.-wypowiada te słowa łamanym polskim, na co Swędrowski dziwi się nieco i uśmiecha pod nosem. - Owszem, ma pan rację. Zagraliśmy dzisiaj bardzo dobre spotkania. Było przyjęcie na wysokim procencie, były też bloki, ataki skończone przez mnie czy Taylora czy Maxa. Było wszystko. Czego zabrakło? Hmm... Myślę, że szczęścia i dopingu naszej drużynie jaki nieśli tutejsi kibice.- odpowiada z uśmiechem.
- Grasz przecież w Rzeszowie i z tego co wiemy podpisałeś już nowy kontrakt na kolejne dwa lata. A tam przecież kibice są naprawdę niesamowici, więc doskonale znasz atmosferę panującą na meczach siatkówki w Polsce, prawda?
-Oczywiście. Polacy kochają siatkówkę. Atmosfera tutaj jest niesamowita. Kiedy słyszysz jak kibice wykrzykują twoje imię po ciele przechodzą ci ciarki, a na twarz od razu wkrada się uśmiech. Czujesz się tak wspaniale, wiedząc że oni cię kochają, podziwiają i chcą być tacy jak ty.
-Tak oto mówi Matt Anderson o polskich kibicach siatkówki. Dziękuję ci Matt za wywiad i życzę powodzenia w jutrzejszym meczu.
-Nie dziękuje. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Dziękuję bardzo. Chciałbym jeszcze pozdrowić moja ukochaną, która teraz wylewa siódme poty w polskiej reprezentacji. Gratulacje Aniu wygranego meczu i powodzenia w kolejnych. - uśmiecha się szeroko do kamery.
-To był właśnie Matt Anderson. Oddaje głos do studia.
Szczerzysz się sama do siebie, kiedy dochodzą do ciebie słowa twojego chłopaka. On nie jest ani trochę zdołowany dzisiejszą porażką, wprost tryska pozytywną energią. A do tego te jego słowa... Oglądał. Dotrzymał słowa i podziwiał cię w akcji. Ty go chyba zakatrupisz. Przecież w tym czasie miał trening. On jest naprawdę niemożliwy. Zwyczajny szaleniec, ale twój ukochany i słodki szaleniec, z niebiańsko błękitnymi tęczówkami, uśmiechem, który sprawia się nogi się pod tobą uginają i tym swoim urokiem osobistym. Już wyobrażasz sobie jak schodzi do szatni, a za nim krzyczą rozpalone do granic możliwości nastolatki, które nie mogą go mieć. Ty go masz. Masz, choć teraz jest miliony kilometrów stąd, ale ty czujesz jego obecność. Wiesz, że mimo to śledzi twoje poczynania w kadrze i wspiera cię jak tylko może. Kochasz go. Lisicka po prostu go kochasz.
***
Niczym burza mknięcie przez rozgrywki World Grad Prix. Nim zauważasz mijają wam wszystkie mecze i wybija dzień finału. To właśnie dziś w Gdańsku zmierzycie się z Belgijkami, które na pewno łatwo nie opuszczą. Od wieczora męczyły cię nerwy i nie dały ci zmrużyć oka choć na chwilę. A kiedy już zasnęłaś spałaś zaledwie 3 godzinki. Równo o 5 rano twoje oczy się otworzyły i choć chciałaś jeszcze pospać, nie udało ci się zasnąć po raz kolejny. Zirytowana tą sytuacją z całej siły uderzasz pięścią o poduszkę i klniesz siarczyście pod nosem. To przecież tylko zwykły mecz. Mecz, który jest naprawdę bardzo ważny, ale nie najważniejszy na świecie. A ty nie potrafisz opanować swojego zdenerwowania i stresu właśnie przez niego wywołanym. Owszem, ma on cenę złota, ale to nie oznacza, że masz zarywać noce, myśląc o tym jak może on przebiec i co będzie jeśli go przegracie. Przecież jesteś po ciężkiej chorobie i wciąż musisz na siebie uważać, tym bardziej, że ostatnio twoja kondycja jest nieco słabsza niż zwykle. Masz stały kontakt z lekarzem, który co jakiś czas się z tobą kontaktuje. Nie raz opowiadałaś mu o swoich niepokojących dolegliwościach, ale on uspokajał cię, że to normalne. Przecież białaczka naprawdę sporo złego zdziałała w twoim organizmie i on potrzebuję dość sporo czasu na całkowite zregenerowanie. Po kilkunastu minutach wpatrywania się w bieluśki niczym śnieg sufit zwlekasz się z łóżka i ledwo żywa doczołgujesz się do łazienki. Pośpiesznie przemywasz twarz zimną wodą, chcąc pobudzić ją do życia. Spoglądasz na swoje odbicie w lustrze i krzywisz się lekko na widoczne gołym okiem sporych rozmiarów podkowy pod oczami. Wzdychasz głośno i sięgasz po swój niezawodny na takie sytuacje korektor. Wklepujesz go w skórę pod oczami, a po chwili ślady po twoim niewyspaniu znikają. Zimny prysznic pobudza twoje ciało do życia, a ty pośpiesznie ubierasz się w kadrowe ubrania i zbiegasz schodami na dół. Do automatu z kawą wrzucasz drobne i już po chwili wdychasz aromatyczny zapach Espresso. Powolnym krokiem opuszczasz teren hotelu, postanawiając się przejść. Oplatasz szczelniej dłońmi papierowy kubeczek z znajdującą w nim ciemną cieczą i upijasz co chwila łyk. Masz nadzieję, że to właśnie kawa postawi cię na nogi. Po chwili przechodzisz obok kosza i wrzucasz do niego puste opakowanie po napoju, wdychając gdańskie powietrze. Czujesz się już nieco lepiej. Twoje zachwycanie się trójmiastem przerywa dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie wyjmujesz kieszeni telefon i mrożąc oczy odczytujesz jej treść.
"Odwróć się. Matt".
Pośpiesznie wykonujesz polecenie nadawcy SMS'a i niemalże nie mdlejesz na widok stojącego przed tobą, szeroko uśmiechającego się w ten swój cwany sposób bruneta. Z piskiem rzucasz się na jego szyję, oplatając jego pas swoimi nogami. Anderson śmieje się pod nosem i przytula cię jeszcze mocniej do ciebie. Chęć zasmakowania wreszcie jego miękkich warg po tak długim czasie wygrywa. Bez pamięci wpijasz się w jego miękkie wargi, chcąc nacieszyć się nimi jak najdłużej. Amerykanin bez chwili zastanowienia odpowiada na twoje gesty, sprawiając że ledwo co łapiesz oddech. Wplatasz palce w jego ciemne włosy, słysząc jego cichy pomruk. Nie wytrzymujesz! Odrywasz się od jego warg, sapiąc niczym po przebiegnięciu maratonu. Amerykanin odstawia cię na ziemie i z uśmiechem pod nosem, obejmuje cię w pasie i prowadzi w stronę plaży.
-Ale jak? - pytasz zaskoczona, wciąż nie wierząc w jego obecność tutaj.
-Normalnie, Lisicka. Normalnie.- odpowiada ci, śmiejąc się uroczo.
-Nie wierzę, że tutaj jesteś. Tak bardzo tęskniłam.- układasz głowę na jego lewej piersi.
-To uwierz! Co mam zrobić byś to zrobiła? - pyta z cwanym uśmieszkiem.
-Coś szalonego.- odpowiadasz bez chwili zastanowienia.
-Nie ma sprawy.
Natychmiast bierze cię na ręce i biegiem rusza w stronę centrum miasta. Uradowany okręca cię wokół własnej osi, krzycząc głośno:
-Lisicka kocham cię! Kocham do szaleństwa! Chajtnij się ze mną!
Śmiejesz się głośno na jego słowa. Czujesz się wspaniale. Wreszcie on jest obok ciebie. Jesteś tak cholernie szczęśliwa.
~*~
No i oto jest trzydziestka dwójka. W kolejnym rozdziale ważny dla Anii mecz :) Przepraszam, że tak późno, ale wczoraj zasiedziałam się u koleżanki i później już nie zdążyłam skończyć rozdziału, choć go zaczęłam :P Mam nadzieję, że się wam spodoba, choć według mnie jest trochę tak dziwnie napisany :d Muszę was zasmucić :D Do końca zostało już naprawdę niewiele :( Chyba około 5 rozdziałów jak dobrze pójdzie i będą one długie, jak będą krótsze to nieco więcej :P Trochę mi żal będzie zostawić tego bloga, ale chce zrealizować swoje wszystkie pomysły :) Doskonale chyba wiecie, że po Matthew i Anii rusza z powrotem Niko, Nastka i Wojtek <3 Już się nie mogę doczekać! :D Gratulacje dla Skry, która w znakomitym stylu pokonała Jastrzębie w piątym meczu <3 Kocham tych chłopców!<3 I ten Srecko, który mnie mega przestraszył :D Dwóch Skrzatów z tą samą kontują to zdecydowanie za dużo :D :P Dobra tyle od mnie bo późno już :P
Całuję was i do następnego :* ( mam nadzieję, że w tygodniu a nie w weekend tylko :d)
Kilkadziesiąt minut później łapiesz się załamana za głowę, kiedy to USA prowadzi już 15:10. Jednak wciąż wierzysz. Wiesz doskonale, że chłopaki są zdolni odrobić taką przewagę. Oni potrafią przecież robić cuda. Klaszczesz mocno w dłonie, wykrzykując motywujące dopingi, choć wiesz doskonale, że cię nie usłyszą. To działa! Kurek od dłuższej chwili wreszcie trafia zagrywką, która ląduję dokładnie w samym narożniku. Radość chłopaków jest nie do opisania. Nagle jakby wybudzają się z zimowego snu i zaczynają grać na najwyższym poziomie. Anderson cztery razy pod rząd zostaje złapany potrójnym blokiem, na co polscy kibice odpowiadają głośnym " W górę serca, bo Polska wygra mecz!".Po dłuższej chwili wreszcie dochodzi do remisu! Drzyzga wreszcie ma do kogo wystawiać, bo chłopaki rewelacyjnie radzą sobie z obijaniem amerykańskiego bloku. Nim się oglądasz jest już 20:18. Kolejna nerwowa końcówka, w której to tym razem Jankesi wychodzą na prowadzenie dzięki kilku akcjom ze środka. Chłopaki się jednak nie poddają. Przecież to Polscy siatkarze, nie byle jacy. To biało-czerwone lwy, które walczą do samego końca. Po kilkunastu minutach z uśmiechem na ustach wznosisz toast za kolejny set na korzyść twoich rodaków.
Wrzeszczysz niemiłosiernie, kiedy trudny wlot Kłosa kończy to wyrównane spotkanie. Rzucasz się na szyje roześmianej Kaśce, która tylko przytula cię mocno i radzi porozmawiać z Mattem. Odrywasz się od jej i niechętnie przytakujesz głową. Po chwili przytulasz każdą dziewczynę, która znajduję się w twoim lokum, a na sam koniec trenera. Wszyscy śmieją się niemiłosiernie z twojego szczęścia. Dziewczyny powoli opuszczają twoje cztery ściany, życząc ci dobrej nocki, na co ty odpowiadasz tym samym i całusem w policzek.Gdy zostajesz sama zmęczona opadasz na swoje miękkie łóżko i przykrywasz się delikatnie kołdrą, opierając głowę na wielkiej poduszce. Z ciekawością wysłuchujesz wywiadów z zawodnikami oraz opinii ekspertów. Twoje zdziwienie sięga zenitu, kiedy do Tomasza Swędrowskiego proszony jest atakujący USA. Matt z delikatnym uśmiechem staje obok polskiego dziennikarza, spoglądając w kamerę.
-Witaj Matt.Opowiedz krótko o dzisiejszym meczu w waszym wykonaniu. Graliście na bardzo wysokim poziomie, ale czegoś zabrakło do wygrania tej drugiej partii. Tylko czego? -rozpoczyna komentator Polsatu, podsuwając po chwili mikrofon w stronę Matta.
-Dzień dobry wszystkim.-wypowiada te słowa łamanym polskim, na co Swędrowski dziwi się nieco i uśmiecha pod nosem. - Owszem, ma pan rację. Zagraliśmy dzisiaj bardzo dobre spotkania. Było przyjęcie na wysokim procencie, były też bloki, ataki skończone przez mnie czy Taylora czy Maxa. Było wszystko. Czego zabrakło? Hmm... Myślę, że szczęścia i dopingu naszej drużynie jaki nieśli tutejsi kibice.- odpowiada z uśmiechem.
- Grasz przecież w Rzeszowie i z tego co wiemy podpisałeś już nowy kontrakt na kolejne dwa lata. A tam przecież kibice są naprawdę niesamowici, więc doskonale znasz atmosferę panującą na meczach siatkówki w Polsce, prawda?
-Oczywiście. Polacy kochają siatkówkę. Atmosfera tutaj jest niesamowita. Kiedy słyszysz jak kibice wykrzykują twoje imię po ciele przechodzą ci ciarki, a na twarz od razu wkrada się uśmiech. Czujesz się tak wspaniale, wiedząc że oni cię kochają, podziwiają i chcą być tacy jak ty.
-Tak oto mówi Matt Anderson o polskich kibicach siatkówki. Dziękuję ci Matt za wywiad i życzę powodzenia w jutrzejszym meczu.
-Nie dziękuje. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Dziękuję bardzo. Chciałbym jeszcze pozdrowić moja ukochaną, która teraz wylewa siódme poty w polskiej reprezentacji. Gratulacje Aniu wygranego meczu i powodzenia w kolejnych. - uśmiecha się szeroko do kamery.
-To był właśnie Matt Anderson. Oddaje głos do studia.
Szczerzysz się sama do siebie, kiedy dochodzą do ciebie słowa twojego chłopaka. On nie jest ani trochę zdołowany dzisiejszą porażką, wprost tryska pozytywną energią. A do tego te jego słowa... Oglądał. Dotrzymał słowa i podziwiał cię w akcji. Ty go chyba zakatrupisz. Przecież w tym czasie miał trening. On jest naprawdę niemożliwy. Zwyczajny szaleniec, ale twój ukochany i słodki szaleniec, z niebiańsko błękitnymi tęczówkami, uśmiechem, który sprawia się nogi się pod tobą uginają i tym swoim urokiem osobistym. Już wyobrażasz sobie jak schodzi do szatni, a za nim krzyczą rozpalone do granic możliwości nastolatki, które nie mogą go mieć. Ty go masz. Masz, choć teraz jest miliony kilometrów stąd, ale ty czujesz jego obecność. Wiesz, że mimo to śledzi twoje poczynania w kadrze i wspiera cię jak tylko może. Kochasz go. Lisicka po prostu go kochasz.
***
Niczym burza mknięcie przez rozgrywki World Grad Prix. Nim zauważasz mijają wam wszystkie mecze i wybija dzień finału. To właśnie dziś w Gdańsku zmierzycie się z Belgijkami, które na pewno łatwo nie opuszczą. Od wieczora męczyły cię nerwy i nie dały ci zmrużyć oka choć na chwilę. A kiedy już zasnęłaś spałaś zaledwie 3 godzinki. Równo o 5 rano twoje oczy się otworzyły i choć chciałaś jeszcze pospać, nie udało ci się zasnąć po raz kolejny. Zirytowana tą sytuacją z całej siły uderzasz pięścią o poduszkę i klniesz siarczyście pod nosem. To przecież tylko zwykły mecz. Mecz, który jest naprawdę bardzo ważny, ale nie najważniejszy na świecie. A ty nie potrafisz opanować swojego zdenerwowania i stresu właśnie przez niego wywołanym. Owszem, ma on cenę złota, ale to nie oznacza, że masz zarywać noce, myśląc o tym jak może on przebiec i co będzie jeśli go przegracie. Przecież jesteś po ciężkiej chorobie i wciąż musisz na siebie uważać, tym bardziej, że ostatnio twoja kondycja jest nieco słabsza niż zwykle. Masz stały kontakt z lekarzem, który co jakiś czas się z tobą kontaktuje. Nie raz opowiadałaś mu o swoich niepokojących dolegliwościach, ale on uspokajał cię, że to normalne. Przecież białaczka naprawdę sporo złego zdziałała w twoim organizmie i on potrzebuję dość sporo czasu na całkowite zregenerowanie. Po kilkunastu minutach wpatrywania się w bieluśki niczym śnieg sufit zwlekasz się z łóżka i ledwo żywa doczołgujesz się do łazienki. Pośpiesznie przemywasz twarz zimną wodą, chcąc pobudzić ją do życia. Spoglądasz na swoje odbicie w lustrze i krzywisz się lekko na widoczne gołym okiem sporych rozmiarów podkowy pod oczami. Wzdychasz głośno i sięgasz po swój niezawodny na takie sytuacje korektor. Wklepujesz go w skórę pod oczami, a po chwili ślady po twoim niewyspaniu znikają. Zimny prysznic pobudza twoje ciało do życia, a ty pośpiesznie ubierasz się w kadrowe ubrania i zbiegasz schodami na dół. Do automatu z kawą wrzucasz drobne i już po chwili wdychasz aromatyczny zapach Espresso. Powolnym krokiem opuszczasz teren hotelu, postanawiając się przejść. Oplatasz szczelniej dłońmi papierowy kubeczek z znajdującą w nim ciemną cieczą i upijasz co chwila łyk. Masz nadzieję, że to właśnie kawa postawi cię na nogi. Po chwili przechodzisz obok kosza i wrzucasz do niego puste opakowanie po napoju, wdychając gdańskie powietrze. Czujesz się już nieco lepiej. Twoje zachwycanie się trójmiastem przerywa dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie wyjmujesz kieszeni telefon i mrożąc oczy odczytujesz jej treść.
"Odwróć się. Matt".
Pośpiesznie wykonujesz polecenie nadawcy SMS'a i niemalże nie mdlejesz na widok stojącego przed tobą, szeroko uśmiechającego się w ten swój cwany sposób bruneta. Z piskiem rzucasz się na jego szyję, oplatając jego pas swoimi nogami. Anderson śmieje się pod nosem i przytula cię jeszcze mocniej do ciebie. Chęć zasmakowania wreszcie jego miękkich warg po tak długim czasie wygrywa. Bez pamięci wpijasz się w jego miękkie wargi, chcąc nacieszyć się nimi jak najdłużej. Amerykanin bez chwili zastanowienia odpowiada na twoje gesty, sprawiając że ledwo co łapiesz oddech. Wplatasz palce w jego ciemne włosy, słysząc jego cichy pomruk. Nie wytrzymujesz! Odrywasz się od jego warg, sapiąc niczym po przebiegnięciu maratonu. Amerykanin odstawia cię na ziemie i z uśmiechem pod nosem, obejmuje cię w pasie i prowadzi w stronę plaży.
-Ale jak? - pytasz zaskoczona, wciąż nie wierząc w jego obecność tutaj.
-Normalnie, Lisicka. Normalnie.- odpowiada ci, śmiejąc się uroczo.
-Nie wierzę, że tutaj jesteś. Tak bardzo tęskniłam.- układasz głowę na jego lewej piersi.
-To uwierz! Co mam zrobić byś to zrobiła? - pyta z cwanym uśmieszkiem.
-Coś szalonego.- odpowiadasz bez chwili zastanowienia.
-Nie ma sprawy.
Natychmiast bierze cię na ręce i biegiem rusza w stronę centrum miasta. Uradowany okręca cię wokół własnej osi, krzycząc głośno:
-Lisicka kocham cię! Kocham do szaleństwa! Chajtnij się ze mną!
Śmiejesz się głośno na jego słowa. Czujesz się wspaniale. Wreszcie on jest obok ciebie. Jesteś tak cholernie szczęśliwa.
~*~
No i oto jest trzydziestka dwójka. W kolejnym rozdziale ważny dla Anii mecz :) Przepraszam, że tak późno, ale wczoraj zasiedziałam się u koleżanki i później już nie zdążyłam skończyć rozdziału, choć go zaczęłam :P Mam nadzieję, że się wam spodoba, choć według mnie jest trochę tak dziwnie napisany :d Muszę was zasmucić :D Do końca zostało już naprawdę niewiele :( Chyba około 5 rozdziałów jak dobrze pójdzie i będą one długie, jak będą krótsze to nieco więcej :P Trochę mi żal będzie zostawić tego bloga, ale chce zrealizować swoje wszystkie pomysły :) Doskonale chyba wiecie, że po Matthew i Anii rusza z powrotem Niko, Nastka i Wojtek <3 Już się nie mogę doczekać! :D Gratulacje dla Skry, która w znakomitym stylu pokonała Jastrzębie w piątym meczu <3 Kocham tych chłopców!<3 I ten Srecko, który mnie mega przestraszył :D Dwóch Skrzatów z tą samą kontują to zdecydowanie za dużo :D :P Dobra tyle od mnie bo późno już :P
Całuję was i do następnego :* ( mam nadzieję, że w tygodniu a nie w weekend tylko :d)
Jestem oto pierwsza ^^ Wiesz jak to kocham? Dziękuję za dedyk i za dokończenie rozdziału z bólem głowy! Niech moc będzie z tobą i nie śnią ci się koszmary z Karolem xD A to cwane bestie z siatkarek, tak Pepsi podpijać przy trenerze?! Jak mus, to mus! Te gratulacje Andersona mnie rozczuliły ^^ Oni są ogólnie tacy słodcy ^^ Zakochani ^^ Matt do niej przyjechał- jak ja go wielbię ^^ Matt w Resovii- w rzeczywistości też by tak być mogło :D Coś szalonego- zawsze spoko ^^ Ale jedna sugestia do tego za pięknego na ten świat: Jeśli to miały być oświadczyny, to nie ona tego raczej nie ogarnęła! Ale czekam na więcej ^^ Oczywiście o Niko pamiętam ^^ Ale z tego co wiemy tylko my to czekam jeszcze z jednego powodu! Obym dobrze zgadła! Ty wiesz.
OdpowiedzUsuńNicolette- wielbiąca i dalej nie kończąca rozdziału!
Nie ma za co :) Zależało mi na jego kończeniu, a jak się uprze to zawsze kończę :D
UsuńW sumie to nie był taki koszmar, tylko nieco dziwny i zaskakujący sen :D
To nie miały być oświadczyny, a szaleństwa z radości Matta :D Na oświadczyny mam coś oryginalnego ^^ No zobaczymy, zobaczymy ;)
Haha :D Pozdrawiam :*
No i jest 32 <3 Dziewczyny bardzo dobrze dopingują ! Oczywiście, trener też. I ten mecz Polski w wykonaniu chłopaków! Jak ja tęsknię za Reprezentacją <3 Za tymi emocjami , szczęściem , ciągłą nadzieją i wiarą ! Kocham <3 I jeszcze ten Matt ! Specjalnie dla Anii przyjechał . Wariat !!
OdpowiedzUsuńTe jego słowa ! <333
Czekam na 33.
Pozdrawiam ;** ° Natalia
Łączmy się w bólu i tęsknocie Kochana! :D :( Ale już niedługo sezon :3
UsuńNo bo Andersona za cholerę nie ogarniesz, nawet jakbyś chciała :D
Pozdrawiam :*
"Chajtnij się ze mną!", czyli najbardziej oryginalne zaręczyny jakie świat widział ;D
OdpowiedzUsuńRozbudziłaś we mnie tym rozdziałem chęć na obejrzenie meczu, a do starcia Polska-Rosja jeszcze ponad dwa tygodnie :c
Jak ja to przeżyję? :c
Pozdrawiam! ;*
Haha :D Masz rację ^^
UsuńNo nie? :( Ale damy radę! :3
Pozdrawiam :*
Uwielbiam Twoje opisy meczów, są takie wyczerpujące i wprawiają Cię w ten mecz ; D Nie byłabym sobą, gdybym się nie pochwaliła, że będę na tym meczu w Krakowie *.* Będę miała okazję Cię spotkać ? ; > Ogółem Kocham to opowiadanie :) Matt tak słodko ją pozdrawił i jeszcze potem ta niespodzianka ♥ Mogę to uznać za nietypowe oświadczyny ? ; > Czekam z niecierpliwością na kolejny ! :) Pozdrawiam ; * PS.Zapraszam na VI ;)
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę! :/ Ja na meczu?! I to jeszcze w Krakowie?! Chyba Cię laska pogięło! :D Mama mnie za Chiny nie chce puścić nawet jak koleżanka jedzie :( Nic z tego nie będzie :/ Łap dla mnie autografy, szczególnie Paula i Matta <333
UsuńUspokajam, że to nie są oświadczyny! :D
Pozdrawiam i wpadnę ;*
Jeżeli to miały być zaręczyny to trochę niezbyt romantyczne. Matt jest taki słodki, a dziewczyny świetnie kibicują. Już nie mogę się doczekać meczów reprezentacji:) Czekam na następny:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo nie były zaręczyny :D
UsuńNie ty jedna! :D
Pozdrawiam :*
Zawalam ostatnio z komentowaniem u każdego, ale w końcu mam chwilę czasu do postanowiłam zaglądnąć na parę blogów.
OdpowiedzUsuńAnia w reprezentacji jak widać świetnie sobie radzi, za klimatyzowała się i ma doskonały kontakt z dziewczynami, co mnie niezwykle cieszy :D
Matt to taki słodziak w każdym rozdziale, że mam złe przeczucia iż coś może się między nim a Lisicką popsuć i tak kolorowo nie będzie. Choć mam nadzieję, że tak się nie stanie ;)
"Chajtnij się ze mną!"- jestem ciekawa co na to Ania :)
Buziaki :***
Może już niedługo rzeczywiście coś zawali i odbije się na ich związku... Ale na razie Ci! Nic nie mówię :P
UsuńPrzekonasz się w 33. :D
Pozdrawiam :*
Czemu juz bd kończyć? 😭😭 nie rob mi tego
OdpowiedzUsuń:'( twoj blog jest naprawdę swietny i nie mozesz go skończyć! :D :D
Bo wszystko co dobre kiedyś się kończy :) Musisz się z tym pogodzić ;)
UsuńBędą kolejne blogi i jeszcze lepsze :3
Dziękuję i pozdrawiam :*
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale czytałam ten rozdział w dzień dodania go w bardzo późnych godzinach i byłam pewna że skomentowałam... Ale nadrabiam teraz.
OdpowiedzUsuńW takim towarzystwie to mecze można oglądać xD ale i tak chyba najbardziej emocjonalna jest Anka ;D No proszę trener taki rygorystyczny że aż cole trzeba przemycać ^^
Czyżby Matt wpadł na pomysł oryginalnych oświadczyn? xD Czekam na odpowiedź Anki ;)
Coś czuję, że losy tek dwójki nie zakończą się happy endem...mam nadzieje ze moje przeczucia się nie sprawdzą.
Pozdrawiam ;**