niedziela, 10 maja 2015

Trzydziesty trzeci: A teraz nasze ukochane Złotka, które umieją przyprawić o zawał!

Ze szczególną dedykacją dla każdej z was, gdyż to chyba najlepszy rozdział na tym blogu! <3 Za wszelkie błędy serdecznie przepraszam! :) Miłego czytania! :*

[Ania]

Twój stres dzięki miło spędzonym popołudniu w towarzystwie Amerykanina wyparował. Matt miał już miliony takich ważnych meczy i zapewniał cię, że stres wcale ci nie pomoże, a pogorszy sprawę. Motywował cię jak tylko mógł byś dała z siebie 200 %. Dziękowałaś Bogu za tak wspaniałego chłopaka, którego postawił na twojej drodze. Gdyby nie pamiętny deszczowy wieczór, twoja niezorganizowanie i jego szybki Nissan być może nigdy byście na siebie nie natrafili. A tak zaczęło się od niekończących się wieczornych rozmów, które trwały zdecydowanie za długo niż powinny i sprawiały wam kłopoty z podniesieniem się z łóżka, a skończyło na zakochanej po uszy w sobie parze, wspierającej się na wzajem i nie mogącej przeżyć bez swojej połówki kilku godzin. Byłaś wdzięczna niesamowicie ludziom, którzy wynaleźli takie cudo świata jak Skype czy inne portale społecznościowe. To właśnie dzięki ich działaniu mogłaś codziennie podziwiać pełnego energii atakującego USA. Twoją popołudniową drzemkę przerywa czyjeś mocne szarpnięcie za twoje ramię. Natychmiast otwierasz swoje zaspane oczy i podnosisz się do pozycji siedzącej, spoglądając pytającą na stojącą przed tobą brunetkę. Kapitanka kadry oznajmia ci z uśmiechem, że na dole czeka lekki obiad, a za chwilę wyjeżdżacie na halę na rozruch przed dzisiejszym meczem. Kiwasz jedynie głową i podnosisz się z łóżka, rozciągając leniwie. Znikasz za drzwiami łazienki i przystajesz przy lustrze. Śmiejesz się pod nosem ze swoich rozczochranych włosów i pośpiesznie doprowadzasz je do ładu, związując je w wysokiego kucyka. Zbiegasz wraz z Skowrońską schodami na dół i zajmujesz z nią stolik niedaleko okna. Przeżuwasz niechętnie makaron z brokułami i pośpiesznie opróżniasz kubek z malinową herbatą, wstając od stołu. Wracasz jeszcze do pokoju po torbę ze strojem i wychodzisz przed budynek, oczekując na resztę dziewczyn. Po dziesięciu minutach siatkarki dołączają do ciebie i czekają na kadrowy autokar. Nawrocki z westchnięciem oświadcza, że kierowca utknął w korkach i może się nieco spóźnić. Na szczęście jednak po dłuższej chwili autobus zajeżdża pod hotel, a wy z torbami w rękach zmierzacie w jego stronę. Układasz swój bagaż do schowka i zajmujesz miejsce na tyłach. Na uszy nakładasz sporych rozmiarów słuchawki i włączasz playlistę ze swoimi piosenkami, których zawsze słuchasz przed meczem. Stukasz nogą do rytmu " Zawsze do celu ", a na twoją twarz wstępuje delikatny uśmiech. Ta piosenka jest z tobą od najważniejszych chwil w twojej karierze i potrafi cię zmotywować tak jak żadna inna. Nucisz pod nosem jej słowa, przymykając powieki. Jesteś tylko ty i Najlepszy Przekaz w Mieście. Nim dostrzegasz docieracie do Ergo Areny. Machasz z uśmiechem do tłumów kibiców, którzy podążają w stronę wejścia do tego niesamowitego obiektu. Zeskakujesz ze schodków na parking i wciąż ze słuchawkami na uszach podążasz z torbą w ręku do wejścia przeznaczonego dla zawodników. Po drodze napotykasz kilku sympatyków siatkówki, którzy proszą cię o zdjęcie i autograf. Ze szczerym uśmiechem pozujesz do fotografii i podpisujesz markerem ich koszulki czy kartki w zeszytach. Czujesz się naprawdę niesamowicie, kiedy ludzie podchodzą by zrobić sobie z tobą pamiątkowe zdjęcie czy poprosić o podpis. To uświadamia ci, że zyskujesz coraz to więcej fanów. W końcu docierasz do szatni, gdzie przysiadasz na chwilę na ławce i ściągasz słuchawki, odkładając je do torby. Przymykasz powieki i całkowicie się wyciszasz. To jest najważniejszy wieczór w twoim życiu. Bądź po prostu sobą i walcz do ostatniej piłki, do upadłego, do ostatniego gwizdka sędziego. Tak zmotywowana pośpiesznie zamieniasz swoje kadrowe ubrania na biało-czerwone barwy z numerkiem 1 na tyle. Dlaczego właśnie jedynka?  Gdyż to numer twojego chłopaka, a ty chcesz by towarzyszył ci wszędzie. Wychodzisz z szatni i podążasz w kierunku wejścia na salę. Opierasz się o zimne płytki, oczekując na swoje koleżanki. Nagle podchodzi do ciebie Matt. 

-Skarbie, nie stresuj się. Dasz radę. Nie widziałem nigdy większej wojowniczki na parkiecie niż ty.-zamyka cię w swoich objęciach.- Kocham Cię Ania.- szepcze do twojego ucha i pozostawia mokry ślad na twoim policzku. 

-Dziękuję Matt. Dziękuję za to, że tu jesteś, że mnie wspierasz.-odpowiadasz z subtelnym uśmiechem.- A jeśli chodzi o to poranną prośbę to muszę się zastanowić. Jesteś cholernie nieobliczalnym wariatem i boję się z tobą wiązać na całe życie.- mówisz ze śmiechem.

-Osz ty! A mam zacząć wymieniać jaka ty jesteś? - pyta, przekrzywiając śmiesznie głowę.

-Nie, lepiej nie.- kręcisz ze śmiechem głową.- Wariat.-szepczesz, ale on doskonale to słyszy. 

-Szkarada.-rzuca pod nosem.

-Co powiedziałeś? - pytasz, spoglądając na niego groźnie. 

-Nic.-odwraca wzrok.

-Przecież słyszałam. Chcesz już nie wrócić do Lotmana? 

-Zależy w jakim sensie. Bo jeśli miałbym z tobą spędzać całe dnie w łóżku to jasne, że tak.- porusza znacząco brwiami, a ty wybuchasz głośnym śmiechem. 

-Idź stąd lepiej, bo mnie rozkojarzysz.-wystawiasz mu język.- Kocham cię! - krzyczysz za oddalającą się postacią siatkarza. 

-Ja ciebie też brunetko! 

Po tej akcji zawodniczki twojej drużyny zaczynają się pojawiać. Po kilku minutach Marek Magiera wykrzykuję twoje imię i nazwisko. Bierzesz głęboki oddech i wbiegasz na ERGO Arenę. Tysiące kibiców witają cię głośnymi brawami, wykrzykując twoje nazwisko. Czujesz jak po twoim ciele przechodzi przyjemny dreszczyk, dokładnie taki sam jak w pierwszym meczu reprezentacji. Podbiegasz do kosza z żółto-niebieskimi Mikasami i wyciągasz z niego jedną z nich. Uderzasz piłką o parkiet, a już po chwili odkładasz ją na krzesło, gdyż rozgrzewasz się z Kaśką, z którą odbijasz w parze. Wasze rywalki jeszcze się nie zjawiły, więc możecie bez problemu wykorzystać drugą połówkę sali. Po 15 minutach rozgrzewki w parach każda z was ustawia się za linią dziewiątego metra i zbiera do zagrywki. Posyłasz mocny serwis do swojej współlokatorki, która z trudnością go przyjmuję. Posyłasz jej tryumfujący uśmieszek, na co ona odpowiada śmiechem pod nosem. Po chwili to ty przyjmujesz jej zagrywkę, która nie sprawia ci żądnych kłopotów. Dużą rolę w twoim dobrym przyjęciu odegrały treningi z Mattem w rzeszowskim Podpromiu. Widać, że przez to możesz radzić sobie doskonale w ataku, nie zaniżając też procentów w przyjęciu. Nim zauważasz odkładacie piłki do kosza i podchodzicie do Nawrockiego, który udziela wam ostatnich wskazówek. Po kilku chwilach stoicie już na swojej połowie i odśpiewujecie wraz z zebranymi tutaj rodakami Mazurek Dąbrowskiego. Zmotywowana do granic możliwości podchodzisz do trenera, który szepcze ci na ucho kilka ważnych uwag. Obserwujesz z ciekawością wyjściowy skład Belgijek, a już kilka sekund później sama przybijasz piątki z dziewczynami, wybiegając w wejściowej szóstce. Jak ustaliłaś z trenerem rozpoczynasz w ataku ty, a jak zabraknie ci sił, albo pójdzie ci słabo zmieni cię Kaśka. Nie czujesz w sobie ani grama stresu. Oddychasz głęboko i ustawiasz się na prawym ataku. Pierwszy punkt meczu finałowego World Grand Pinx w górze. Lekki wlot nie stawia Werblińskiej żadnego kłopotu, która dostarcza piłkę wprost do rąk Bełcik, która posyła żółto-niebieską Mikasę do prawego skrzydła. Aż żal ci zmarnować takiej piłki, dlatego kończysz swój pierwszy atak obicie podwójnego bloku mocnym uderzeniem. Uradowana podbiegasz do dziewczyn i przytulasz się z nimi. 1:0 dla Polski. Chwilę później psujesz swoją pierwszą zagrywkę, która zatrzymuje się na górnej taśmie. Nim zauważasz Belgijki odskakują wam na 16:14. Zbiegasz na przerwę techniczną i momentalnie opadasz na miękkie krzesło, ocierając swoje spocone ciało. Upijasz spory łyk napoju i wsłuchujesz się  w rady trenera. Wracasz na parkiet pełna pozytywnego nastawienia i ustawiasz się na swojej pozycji. Bednarek swoim wlotem sprawia problemy w przyjęciu rywalek z czego ty od razu korzystasz i kończysz przechodzącą piłkę. Jeszcze tylko punkt. Kolejny problem w przyjęciu Belgijek. Remis! Po dobrych dwóch zagrywkach Agnieszka przestrzela minimalnie trzecią. Klepiesz ją z uśmiechem po plecach i spoglądasz na zagrywającą przeciwniczkę. Ona także psuję serwis. 17:16. Wychodzicie na prowadzenie. Czas to wykorzystać. Twoja piekielnie mocna zagrywka ucieka z rąk Niny Coolman. Magiera oznajmia as serwisowy, a ty uradowana zaciskasz dłoń w pieść. Kolejna mocna zagrywka, lecącą 120 km/h. 19:16. Musicie wygrać tego seta. Nie wiesz skąd u ciebie taka pewność, ale trzecia już zagrywka posłana przez ciebie w stronę belgijskiej przyjmującej ma ponad 120 km/h. Tego nie da się przyjąć! 20:16. Czwarta już ląduję w aucie, gdyż Leys szybko się schyla, by uchronić się przed atomową zagrywką. 20:17. Rozpoczyna się odliczanie do końca pierwszego seta. Z ciekawością wodzisz po trybunach wzrokiem, mając nadzieję, że ujrzysz na nich twarz Andersona. Udaje ci się. Dostrzegasz go w sektorze blisko bocznej linii boiska. Z jego ust odczytujesz " dasz radę" i mimowolnie twoje kąciki ust wędrują ku górze. Zepsuta zagrywka rywalek, która powiększa wasze prowadzenie 21:17. Jeszcze dwie akcje i bez problemu wywalczycie piłkę setową. Twoje przyjęcie w punkt, wystawa do Kąkolewskiej i punkt z ataku ze środka. 22:17. Rywalki jakby zasnęły i nie mogły się obudzić. Stoją kompletnie w miejscu. Kolejna akcja ze środka tym razem z udziałem Bednarek. 23:17. Nareszcie rywalki odpowiadają mocnym atakiem w dziewiąty metr boiska, którego nie jesteś w stanie obronić. 23:18. Autowa zagrywka Belgii. Piłka setowa dla Polski. Izabela kieruję się  w stronę pola serwisowego. Bierze głęboki oddech i wyrzuca wysoko żółto-niebieską Mikasę. As serwisowy! Piłka ląduje pomiędzy Leys a Coolman. Podrywasz się z miejsca i skaczesz z dziewczynami w kole, ciesząc się jakby co najmniej był już koniec meczu. Uradowana pędzisz w stronę twojego ukochanego Amerykanina. Anderson przyciąga cię bliżej siebie i przytula mocno, szepcząc do twojego ucha :

-Byłaś nie do zatrzymania. Oby tak dalej Anka! Skopcie im tyłki! 

Śmiejesz się pod nosem na jego ostatnie zdanie i całujesz go przelotnie w usta, wracając do dziewczyn. Schodzisz do szatni by nieco ochłonąć i wyjść na drugi set z równie wysokim nastawieniem. Dziewczyny ze śmiechem burzą ci fryzurę, gratulując świetnej gry. Kiedy opadasz na ławkę momentalnie zaczyna ci się kręcić w głowie, a twój oddech znacznie przyśpiesza. Pośpiesznie łapiesz się oparcia, przymykając powieki. Starasz się uspokoić, ale to jak na razie nie pomaga. Kaśka wyczuwa, że coś jest nie tak i zaniepokojona przykuca przy tobie.

-Ania, wszystko okay? - pyta troskliwie. 

-Nie, kręci mi się w głowie i strasznie wali mi serca. Ledwo co łapie oddech. Pomóż mi.- szepczesz przestraszona i to nie na żarty. 

-Dziewczyny! Pilnujecie jej, ja lecę po lekarza! - krzyczy kapitanka kadry i wybiega z szatni. 

-Ale co się dzieje? - pyta zdezorientowana Wołosz. 

Po kilkunastu minutach twój oddech wraca do normy, a zawroty ustają. W szatni wreszcie zjawia się lekarz. Marcin natychmiast siada obok ciebie i wytypuję o twoje objawy. Z grymasem na twarzy opowiadasz mu o swoim gorszym samopoczuciu, które trwało zaledwie kilka minut. Domżalski kiwa głową na twoje słowa i podaje ci jaką tabletkę oraz szklankę wody. Posłusznie zażywasz lekarstwo i opuszczasz szatnie. Zaniepokojony Nawrocki natychmiast podchodzi do ciebie i pyta o szczegóły akcji w szatni. Uspokajasz go, że czujesz się już dobrze i zapewniasz, że możesz grać. On jednak woli nie ryzykować i zostawia cię na ławce rezerwowych, a w twoje miejsce posyła Kaśkę.Narzucasz na siebie kadrową bluzę i z obojętnością wpatrujesz się w poczynania twoich koleżanek. Chcesz grać, a nie marnować się na ławce. Przecież twoja dyspozycja jest na wysokim poziomie, a mimo to musisz siedzieć na tej pieprzonej zmianie. Owszem, poczułaś się źle, ale to trwało kilka minut. Zwykłe zmęczenie organizmu po wyczerpującym i pełnym wystaw do ciebie secie. Po przekroczeniu przez Polskę granicy dziesięciu punktów wbiegasz ponownie na boisko. Grasz tak jakby sytuacja w szatni nie miała miejsca. Świetnie nabijasz na blok, czasami tylko dając się zablokować. Zagrywka nadal straszy przeciwnika, ale już nie tak bardzo. Wolisz dać z siebie wszystko w ataku, niż później znowu mieć napady duszności przez szaleństwa w polu serwisowym. Strasz się nieco oszczędzać tak jak i Iza daje ci nieco mniej piłek. Kończysz prawie wszystkie ataki, robiąc niewielką ilość błędów. Prowadzicie już dwa do zera. Tym razem nie podchodzisz do Matta, gdyż chcesz się  pełni skupić na masz nadzieję ostatnim secie. Tym razem na prowadzenie wychodzą rywalki. 2:5.Odrobienie strat jednak nie sprawia wam kłopotu i już po chwili schodzicie na pierwszą przerwę techniczną w trzeciej partii, prowadząc 8:5. Kiedy trener pyta czy na pewno wszystko w porządku, przytakujesz z uśmiechem głową. Już raz pożałowałaś lekceważenia swojego stanu zdrowia, dlatego teraz nie chcesz popełnić tego samego błędu i mówisz mu prawdę. Bełcik wystawia ci na pustą siatkę, co ty wykorzystujesz wykonując piękny, czysty atak po przekątnej. 9:5. Kibice znakomicie się bawią, dopingując waszą drużynę. Polska naprawdę kocha siatkówkę, dokładnie tak jak po meczu Polska-USA powiedział Matt. Nim zauważasz zaczyna się robić nerwowo, co wskazuję sam wynik 20:20. Zepsute zagrywki po obu stronach, błędy własne. Gillis wykonuję swój atak, a ty  znienacka wyskakujesz tuż przed nią, przekładając dłonie. 

-Genialny blok Anny Lisickiej! Punkt dla Polek!- krzyczy spiker. 

Wychodzicie na prowadzenie. Po chwili jednak po dwóch zepsutych zagrywkach Aleksandry Wójcik wynik seta wynosi 23:24. Bierzesz głęboki oddech i naprężasz wszystkie mięśnie. Świat jakby przestaje istnieć. Jesteś tylko ty i piłka setowa rywalek. Przyjęcie w punkt Werblińskiej, wystawa przez plecy Bełcik i obroniona piłka setowa. 24:24. Robi się coraz emocjująco. Kibice wstają z miejsc, krzycząc na całe gardło, by wesprzeć was w tak trudnym momencie. Pośród tych tysiąca  wrzeszczących gardeł słyszysz doskonale jedno. Jego gardło. I wtedy już wiesz, że dasz radę, że nic cię nie zatrzyma. Bo on tu jest i cię wspiera jak tylko może. Kolejny skończony atak z prawego skrzydła. 25:24! Twoja autowa zagrywka. 25:25! Minimalny aut po nabiciu na blok. 26:25! I genialny atak po potrójnym bloku, który ląduję w pomarańczowym polu przeciwniczek. 27:25!  I nagle cała ERGO Arena wypełnia się wielką radością. Wrzeszczysz uradowana na całe gardło, klęcząc przed tysiącami polskich kibiców. Nie możesz uwierzyć, że to się stało! Wygrałyście! Macie złoto World Grand Prix! Po twoim ciele przechodzi przyjemny dreszczyk, kiedy po trójmiejskiej hali roznosi się śpiew :

-Wstań, unieś głowę, wsłuchaj się w słowa! Pieśni o małym rycerzu!...

Po twoich policzkach zaczyna spływać słona ciecz. Dopiero teraz dociera do ciebie, że spełniłaś swoje największe marzenie. Zdobyłaś złoto w reprezentacji Polski siatkarek, z biało-czerwoną koszulką z orzełkiem na piersi. To jest niesamowite! To jest niewiarygodne! Wciąż klęczysz na parkiecie i ktoś wreszcie postanawia cię podnieść. Anderson bez problemu bierze cię na swoje ręce i spogląda na ciebie z szerokim uśmiechem. Ty natomiast bez pamięci zatapiasz się w jego miękkich wargach, czując smak mięty. Matt odwzajemnia twoje pocałunki, a po chwili odrywa się od ciebie i z radością biega po całym boisku. Dziewczyny mają z tego niezły ubaw, ale ty to lekceważysz. Siatkarz wreszcie stawia cię na ziemi, a ty ustawiasz się w rzędzie i czekasz na wyłonienie MVP. 

-Najlepszą zawodniczką meczu bez wątpienia pozostaje Anna Lisicka!- ogłasza spiker, a ty z szerokim uśmiechem na ustach podążasz w stronę pana ze statuetką. 

Dziękujesz skinieniem głowy i uradowana rzucasz się na dziewczyny, tuląc każdą z nich. Naprawdę czujesz się niesamowicie, a do tego ta atmosfera w ERGO Arenie....Hala kipi z radości i szczęścia. Ze szczerym uśmiechem podchodzisz do trybun i przybijasz piątki z sympatykami siatkówki. Kiedy widzisz na ich twarzach uśmiechy i łzy szczęścia twoje serce wypełnia się magicznym ciepłem. Jesteś dla nich wzorem, autorytetem, którym podziwiają. To takie cudowne uczucie! Przystajesz przy każdym z nich i zgadzasz się na zdjęcie czy autograf. Po kilkunastu minutach wołana przez dziewczyny zbiegasz do szatni, gdzie bez ogródek zaczyna się prawdziwa radość. Po waszej przebieralni rozbrzmiewa słynne Happy (klik), a w tańczycie uradowane.Nim zauważacie do szatni wpadają wasze połówki. Roześmiana dajesz się okręcać Andersonowi, który nie kryje swojej radości równie jak ty. Musisz go jednak zostawić. Bierzesz szybki prysznic i zmierzasz z dziewczynami z powrotem na halę. Stoicie w wejściu, oczekując swojego wejścia na podium. Z ciekawością spoglądasz na brązowe Amerykanki, które cieszą się niesamowicie. Później nadchodzi czas na Belgijki, które są nieco zawiedzione i złe na siebie, ale ciebie to nie obchodzi. W pełni zasłużyłyście na ten medal swoją niesamowitą walką. 

-A teraz nasze ukochane Złotka, które umieją przyprawić o zawał!- zapowiada Magiera, a cała hala wybucha głośnym śmiechem. 

Szczęśliwe udajecie się za prowadzącą was blondynką w stronę tak zwanego "pudła". Rozgrzewacie kolana i na raz, dwa, trzy wskakujecie na najwyższy stopień podium, krzycząc uradowane. Kibice po raz kolejny okazują wam swoją radość za waszą wygraną i nagradzają brawami na stojąco. Prezes PZPS z uśmiechem wiesza medale na waszych szyjach, gratulując sukcesu i życząc dalszych. Później już tylko z całych sił odśpiewujecie Mazurka Dąbrowskiego wraz z wszystkimi tutaj zebranymi kibicami.Teraz nadchodzi czas na nagrody indywidualne. Statuetka najlepiej zagrywającej ląduje w twoich rękach, co niezmiernie cię dziwi, bo inne dziewczyny z twojej drużyny naprawdę świetnie sobie w tym radziły. Nagroda dla najlepszej przyjmującej ląduje do jakieś Amerykanki, najlepiej broniąca to wasza libero, Krystyna Strasz. Najlepiej blokująca to jedna z Belgijek. Najlepsza atakująca to oczywiście twoja skromna osóbka, a rozgrywająca Izabela Bełcik. Kiedy spiker zapowiada MVP rozgrywek World Grand Prix kibice wykrzykują "Anna Lisicka!", a twoje oczy po raz kolejny napełniają się łzami. Łzami szczęścia. I rzeczywiście Paweł Papke wręcza ci najbardziej prestiżową statuetkę turnieju. Schodzicie z podium i z uśmiechami na ustach oraz łzami w oczach odśpiewujecie wraz z kibicami We Are The Champions (klik)

                                                          ~*~
No i w ekspresowym tempie łapcie od mnie trzydziestkę trójkę :D Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Moim skromnym zdaniem jest naprawdę świetna i wspaniale mi się ją pisało <3 Trzydziestka czwórka pojawi się być może w środę, jeśli mi się uda napisać :) Chce przyśpieszyć rozdziały i jak najszybciej skończyć tą historię :) Liczę na wasze opinię w komentarzach :3 Tyle od mnie :)  Pozdrawiam i do następnego :*

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam Cię i to co piszesz:) Rozdział jest genialny. Rozbawiłaś mnie tym dialogiem pomiędzy Anką a Mattem. Mam nadzieję,że w tym sezonie reprezentacyjnym będzie im tak dobrze szło jak w Twoim opowiadaniu. Wiedziałam,że Anka to silna i uparta kobieta i,że zrobi wszystko aby zdobyć ten złoty medal a z pomocą i wsparciu Matta zrobiła to :) Czekam z niecierpliwością na następny:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, lekko ci się pisało- a mi przyjemnie czytałp:D Anderson jest po prostu wspaniały! Ona zrobi wszystko, aby Anka była szczęśliwa :D To jest naprawdę słodkie i aż mam łzy w oczach. Przechodzimy dalej: Wygrały! Złoto :D Anna Lisiecka- damska wersja Mariusza Wlazłego xD Ale serio! Pierwsze co sobie pomyślałam! Ogólnie to mam zamiar teraz robić ci spam na gg! Ja muszę wiedzieć co jest Ani! Muszę, rozumiesz?! Oby nic groźnego! Ale Nicolette, mistrz dedukcji ma jeszcze jedno podejrzenie! Czekam na następny ;*
    Nicolette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że wzbudziłam w tobie aż takie emocje jak łzy :) Chyba nieźle się wczułaś w tą historię, a mnie to bardzo cieszy :3 No, Anka być może inspiruję się Mariuszem, kto wie :D
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Tak ledziutko się to czytało...naprawdę świetny rozdział i będzie mi ogromnie brakowało tego bloga.
    Fantastyczne jest to, że Anka ma oparcie w Matthew. Przestraszyło mnie to zdarzenie w szatni i apeluję o dokładbe wyjaśnienie stanu zdrowia Ani! ;P
    Widać, że siatkówka to coś więcej dla Niej niż tylko odbijanie piłki i zrobi wszystko żeby pomóc drużynie dojść do sukcesu.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że mi nie? :(
      Wyjaśnienia będą już niedługo :)
      Zdecydowanie masz rację :3
      Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
  4. Też potwierdzam , że to jest twój najlepszy rozdział! :*
    Rozmowa Anki z Mattem powaliła mnie na łopatki. I mają złoto!Tylko co jest Ani..Mam nadzieję, że to nic groźnego! Czekam na następny!
    Możesz informować mnie o rozdziałach na moim blogu?
    http://milosc-o-smaku-siatkowki.blogspot.com/p/spam.html
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Matt i Ania to genialne poczucie humoru mają :D
      Okaże się niedługo ;)
      Pewnie, nie ma sprawy :D
      Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
  5. Barrrdzo mi się podoba *.* Uwielbiam tą wolę walki w siatkarzach, są tacy zmotywowani i podążają do celu ; ) Wsparcie Matta jest kluczowe, kochany wariat :3 Opis meczu idealny, emocjonujący, po prostu cudowny, obawiam się jednak o jej stan zdrowia, robi się nie do końca dobrze, liczę na happy end ; ) Ehh, jednocześnie chcę wiedzieć, jak się skończy, ale z drugiej mam mieszane uczucia, będzie brakować mi tej historii. Pozdrawiam i weny życzę ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś musimy przebrnąć przez nią jak przez poprzednie i iść dalej :)
      Co do stanu zdrowia Anii, już nie bawem okaże się co jej jest ;)
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Wpadłam i zostawiłam po sobie ślad ;)

    OdpowiedzUsuń